Siła Kingi Baranowskiej bierze się z połączenia ambicji i pokory w dążeniu do celu. Na Gali Wręczenia Nagród Edukacyjnych FRSE wybitna himalaistka przekonywała, że przy zdobywaniu szczytów najważniejsza jest praca zespołowa
Czym dla Pani jest sukces?
To bardzo szerokie pojęcie, jego postrzeganie zmieniało mi się w ciągu życia. Kiedyś uważałam, że to właśnie wejście na szczyt i – oczywiście – bezpieczne z niego zejście. Potem, kiedy nabrałam nowych doświadczeń, stwierdziłam, że sukces jest wtedy, kiedy umiem się podnosić z różnych kryzysów, wstać i iść dalej. W tej chwili myślę, że sukcesem dla mnie jest też pewna harmonia, którą osiąga się w życiu. Wewnętrzny pokój, poczucie szczęścia. Jeśli zapyta mnie pani o to samo za kilka lat, zapewne dodam coś jeszcze. Ale pewnie właśnie o to też chodzi – żeby nie stać w miejscu, ale cały czas się rozwijać. I całe szczęście!
Jak wygląda Pani droga do sukcesu?
Myślę, że było sporo odcinków pod górkę 😉 Dosłownie i w przenośni. Jednak jak patrzę na 20 lat, które jestem już w górach, to cechą wspólną wszystkich wypraw była wytrwałość. Dotrzeć z Kaszub – z małej miejscowości i bez żadnej tradycji górskiej w rodzinie – w Himalaje, nie było łatwo. Rodzice też nie mogli mnie wspomóc w namacalny sposób, ale pomogli inaczej. Pokazali, że warto i trzeba radzić sobie z trudnościami. Nie bać się ich. Myślę, że to jest bardzo ważna cecha, by nie tylko osiągać sukcesy, ale by cały czas stawiać sobie nowe cele na miarę naszych możliwości i mieć w sobie motywację, by je podejmować.
W jaki sposób radzi sobie Pani z trudnościami fizycznymi i psychologicznymi przy tak wysokich (dosłownie) celach – przy wejściu na ośmiotysięcznik?
Chyba wcześniej „przerabiam” te wszystkie trudności przed wyprawą. I mentalnie, i w terenie. Na samej wyprawie mam jakby gotowy skrypt postępowania. Przyjeżdżam i się wspinam. Gdy pojawiają się niespodziewane rzeczy, to myślę, że warto być bardzo elastycznym. Czasem zmienić taktykę działania, innym razem poczekać na lepszy moment, a czasem cofnąć się i spróbować jeszcze raz od innej strony. Niemniej nigdy nie nastawiam się na to, że będzie zupełnie łatwo – to byłaby naiwność. Pewne trudności mogą się pojawić przy takich celach, w końcu działamy w naturze, która jest zmienna. Myślę, że dwie cechy są tu ważne: ambicja i pokora.
Co dla Pani jest inspiracją, motywacją do działania?
Często były to piękne krajobrazy, które chciałam zobaczyć z bliska. Były też ambitne wyzwania sportowe, które sobie stawiałam. Teraz są to najczęściej ludzie, którzy mnie inspirują lub z którymi chcę razem się wspinać, razem pracować, czy też mieć z nimi relacje. Wtedy wiem, że nawet jeśli cel będzie trudny i odległy w czasie, to potem będzie też ogromna satysfakcja.
Rozmawiała Ewelina Miłoń, Zespół Upowszechniania Rezultatów, FRSE