treść strony

Kredkami opisuje świat

Czy naszym życiem może rządzić przypadek? Historia ilustratorki Kasi Walentynowicz pokazuje, że tak. Gdyby nie pewien artykuł, nie trafiłaby na ASP i nie wyjechała do Portugalii. A dopiero tam udało jej się odkryć swoje mocne strony.

  • fot. archiwum prywatne

Ilustracje Kasi Walentynowicz znajdziemy w najpiękniejszych książkach dla dzieci. Coś i nic zdobyło tytuł Najlepszej Książki Dziecięcej 2020 roku w konkursie „Przecinek i Kropka”. Ilustrowane przez artystkę woluminy tłumaczone są na język hiszpański, francuski, chiński i koreański. Jej prace towarzyszą kolejnym edycjom międzynarodowego festiwalu filmowego Kino Dzieci. Co więcej, Kasia zaprojektowała materiały edukacyjne wykorzystywane w przestrzeni dla rodzin „U Króla Maciusia” w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN oraz w Muzeum Narodowym w Warszawie. Współpracuje też z Muzeum Fryderyka Chopina oraz Cricoteką i jest wydawczynią edukacyjnych gier planszowych.

A miała być lekarką…
Życiowe wybory artystki to splot przypadków i zbiegów okoliczności. Jest córką lekarzy z Iławy i sama również planowała studiować medycynę. Kiedy jednak przeczytała w „Filipince” wywiad ze studentką grafiki, od razu zdecydowała, że też będzie się kształcić w tym kierunku. A na drugim roku studiów na warszawskiej ASP – po luźnej rozmowie z przyjaciółmi – w ostatnim dniu naboru do programu Erasmus naprędce przygotowała portfolio i złożyła dokumenty.

Jesienią 2008 r. wyjechała na sześć miesięcy do Portugalii. Trafiła do ESAP (Escola Superior Artística do Porto) w Porto na kierunek projektowanie graficzne i – wraz z ówczesnym chłopakiem – wprowadziła się do mieszkania trzech tureckich studentów. – To było spotkanie z inną kulturą. Dużo rozmawialiśmy, także o roli kobiet – wspomina. Kolejne mieszkanie dzielili z trzema Portugalczykami. Kontakt ze współlokatorami uławiały jej lekcje języka portugalskiego, które dla studentów programu Erasmus były bezpłatne. – To kolejna zaleta tego wyjazdu! – podkreśla.

W ESAP, prywatnej uczelni artystycznej w Porto, zajęcia prowadzone są inaczej niż w Warszawie. – Wszyscy wykładowcy to praktycy, aktywni zawodowo poza uczelnią – podkreśla Kasia. – Co więcej, na zajęciach z projektowania opakowań jeździliśmy do fabryk zajmujących się produkcją tego typu asortymentu, żeby poznać cały proces. Braliśmy też udział w wewnętrznych konkursach – organizowanych przez wykładowców we współpracy z konkretnymi firmami – na projekty dla istniejących marek, na przykład na opakowanie pasty do zębów. Zwycięski pomysł miał szansę zaistnieć na rynku, a jego autor otrzymywał wynagrodzenie. Po raz pierwszy zetknęłam się z tym, że mój zawód może odpowiadać na zapotrzebowanie rynku, a nie tylko na wewnętrzną potrzebę tworzenia – uśmiecha się graficzka.

Zajęcia na uczelni w Porto wspomina jako fascynujące. – Nad różnymi projektami spędzaliśmy czas do późnych godzin wieczornych, integrując się ze studentami z różnych krajów. To piękne, że człowiek jedzie na drugi koniec Europy i poznaje tak różnych, a jednak nadających na tych samych falach ludzi. Język czy odmienność doświadczeń nie są żadnymi barierami.

Lekcja życia
Podczas pobytu w Porto Kasia lepiej poznała swoje mocne i słabe strony. – Odkryłam w sobie talenty, których wcześniej nie dostrzegałam, i ograniczenia, nad którymi powinnam pracować. Sprawdziłam się i odnalazłam w zupełnie nowych warunkach. Taki wyjazd dodaje odwagi, śmiałości, wzmacnia poczucie własnej wartości. To doskonała lekcja życia – przekonuje. Do dziś wraca do Portugalii z ogromnym sentymentem. – To już na zawsze będzie dla mnie wyjątkowe miejsce – zapewnia.

Dla tych, którzy rozważają wyjazd na Erasmusa ma jedną radę: odwagi! – Ja też miałam swoje obawy. Niepotrzebnie! Do dziś, gdy myślę i opowiadam o Erasmusie, a minęło już 14 lat, na mojej twarzy pojawia się uśmiech. To jedno z najlepszych doświadczeń w moim życiu – przekonuje.

Must have designu
A doświadczeń, przynajmniej jeśli chodzi o kwestie zawodowe, Kasi nie brakuje. Stworzyła (razem z Magdaleną Stadnik) i wypuściła na rynek gry planszowe, w których głównymi bohaterami są zwierzęta. Prace prezentowała na wystawach w Japonii, Korei Południowej, Chinach, Tajwanie, Włoszech czy Francji. Na swoim koncie ma też sporo nagród, w tym pięć statuetek Must Have przyznanych przez Łódź Design Festival. Ilustracje z jej gier trafiły nawet na ubrania marki Medicine – tak powstała kolekcja Kasia Walentynowicz i Zagrywki x Medicine. – Zależy mi, by tworzyć rzeczy, które dotykają istotnych społecznie tematów. Takie, które są nie tylko estetyczne, ale mają też wartość edukacyjną – podsumowuje.

Prace Kasi Walentynowicz można zobaczyć na jej stronie https://kasiawalentynowicz.com

Zainteresował Cię ten tekst?
Przejrzyj pełne wydanie Europy dla Aktywnych 4/2022: