treść strony

Na ryby do Wietnamu

Dr hab. inż. Remigiusz Panicz w Wietnamie był dwa razy. To wymarzone miejsce dla biologa molekularnego, którego fascynuje akwakultura. Projekt nagrodzonemy w konkursie EDUInspiracje 2020 pokazał mu, jak wiele nieodkrytych gatunków organizmów kryją wietnamskie wody.

  • Dr hab. inż. Remigiusz Panicz podczas zajęć na wietnamskiej uczelni

    fot. archiwum prywatne

Lubi pan krewetki?
Bardzo. Pobyt w Wietnamie, poza oczywiście aspektami naukowymi wiązał się z poznawaniem nowych smaków. Świetne były też jeżowce i ślimaki. Zwracałem jednak uwagę na to, aby potrawy były przyrządzone wyłącznie z gatunków niezagrożonych wyginięciem.

Można powiedzieć, że historia współpracy ZUT-u z Vinh University w Wietnamie zaczęła się od krewetki.
Tak, a właściwie od węgorza. W 2013 roku z Wietnamu na nasz Wydział Nauk o Żywności i Rybactwa przyleciał Tuan Thuc Nguyen, który miał w Polsce zrealizować badania do swojej pracy doktorskiej. Byłem jego promotorem pomocniczym. Jako biologa molekularnego interesuje mnie m.in. wykrywanie chorób u organizmów wodnych i prowadzenie badań populacyjnych, zarówno wśród organizmów dziko żyjących, jak i hodowlanych. Natomiast Tuana interesowała etiologia i skala infekcji wywoływanych przez wirusy węgorzy oraz opracowanie skutecznych technik ich detekcji. Udało nam się opracować testy, które dziś są wykorzystywane przez hodowców w Wietnamie.

Dlaczego te testy są tak ważne?
Azjatycki klimat sprzyja hodowli, jednakże wysoka temperatura oraz duże zagęszczenie hodowanych organizmów stanowią optymalne warunki dla rozwoju patogenów. Dlatego tamtejsi farmerzy są nadal żywo zainteresowani, abyśmy opracowali dla nich szybkie testy, które pozwolą im ustrzec przez patogenami. Ich wystąpienie oznacza zamknięcie hodowli. A w Wietnamie głównym towarem eksportowym obok węgorzy oraz suma pangi są właśnie krewetki. Farmerzy mówią, że hodowla krewetek jest jednym z najbardziej ryzykownych zawodów na świecie.

A jak to się stało, że pan – nauczyciel akademicki ze Szczecina – znalazł się w Wietnamie?
Tuan obronił pracę doktorską i wrócił do ojczyzny. Cały czas utrzymywaliśmy kontakt, starając się nawiązać współpracę w ramach programu Erasmus+ KA107 (mobillność edukacyjna z krajami partnerskimi). Udało się. Razem z uczelniami z Białorusi, Gruzji, Ukrainy i Wietnamu zaczęliśmy realizować wspólne działania. Gdy otrzymałem propozycję wyjazdu, nie wahałem się ani chwili. Jestem pełnomocnikiem dziekana ds. współpracy dydaktyczno-naukowej z zagranicą. Zachęcam do mobilności, dając dobry przykład. Poza tym dalekie podróże nie były mi obce. Zawsze wyjazdy traktowałem jako możliwość połączenia badań laboratoryjnych z terenowymi. Na przykład w ramach projektu Celfish zbieraliśmy na całym świecie płetwy, na podstawie których określaliśmy unikalne profile genetyczne dla gatunków ryb.

Projekt zakładał nie tylko wymianę studentów, ale też pracowników uczelni. Jaką rolę miał pan spełnić w Wietnamie?
Wyjazd miał charakter szkoleniowy. Odbył się w kwietniu 2019 roku. W Wietnamie spędziłem tydzień. Na Uniwersytecie w Vihn, na Wydziale Rolnictwa, Leśnictwa i Rybactwa, prowadziłem sesje wykładów, ale także zajęcia praktyczne, podczas których zapoznałem studentów z tematem poboru prób do badań molekularnych. Przeprowadziłem również lekcję pokazową, podczas której zaprezentowałem etapy sekcji ryb połączone z zabezpieczeniem prób do późniejszej ekstrakcji DNA. 

Jak został pan przyjęty?
Bardzo gościnnie. Mój przyjazd był dla nich dużym wydarzeniem, co podkreślali nawet swoim uroczystym strojem. Przekazywane przeze mnie informacje o Polsce i o Szczecinie były dla nich atrakcyjną egzotyką. Pytali o wszystko, nagrywali. Ponadto na moje pytania odpowiadali również ochoczo i często podkreślali, że chcieliby gościć kolejne osoby z ZUT w Szczecinie.

Angażowali się w badania?
Na uczelni studiują studenci z Wietnamu, Laosu oraz Tajlandii. Ci pierwsi byli bardzo powściągliwi w kontakcie. W tej drugiej grupie był student z Laosu – Sipheng – najbardziej zdeterminowany i zainteresowany zajęciami. Jako pierwszy odważył się przeprowadzić badania. Zaczęliśmy pracować w jednym zespole, stał się moją prawą ręką. Za nim otworzyli się inni. Zaproponowaliśmy Siphengowi pobyt w Polsce, również w ramach programu Erasmus +.

Czyli Sipheng jest przykładem studenta, który zaraził się ideą Erasmusa?
Tak, chciał nauczyć się nowych rzeczy w innym kraju. Nie tylko zdecydował się na przyjazd do Polski, ale także zainteresował tym wyjazdem zaprzyjaźnioną Laotankę o imieniu Hien. Byli tak zdeterminowani, że zorganizowali pieniądze na bilety. Czekali już na samolot na lotnisku, kiedy odebrali ode mnie telefon, że ze względu na pandemię musimy wstrzymać ich przyjazd. Uczelnia zwróciła im całą sumę. Nadal jesteśmy w kontakcie, Sipheng deklaruje, że chce do nas przylecieć.

A jak przyjęła pana tamtejsza kadra?
Naukowcy z Wietnamu są nastawieni na to, aby na pewnym etapie kariery naukowej wyjechać za granicę, a potem wrócić i wdrażać zdobytą wiedzę w rodzimej jednostce. Podczas mojego pobytu szukali możliwości współpracy i przyjazdu do Polski, a akcja KA107 daje właśnie taką możliwość. W kolejnych latach przylecieli do nas czterej pracownicy z Vihn oraz pracownicy administracyjni, którzy dzięki metodzie work shadowing poznawali system pracy naszej uczelni. Jest i kolejny pozytywny efekt programu Erasmus+. W tym roku uruchomiliśmy nowy anglojęzyczny kierunek Aquaculture and Fisheries. Pomysł powstał na podstawie konsultacji z uczelnią z Wietnamu.

Projekt został nagrodzony w konkursie „EDUInspiracje” 2020. Na czym polegała jego unikatowość?
W takich projektach chodzi nie tylko o to, aby do konkretnej osoby dotarła wiedza, ale żeby ta osoba przeszła przemianę, aby zatliła się w niej iskierka do mobilności. Są też inne efekty – konkretna wiedza, którą przekazaliśmy farmerom. Dziś wykorzystują ją w praktyce.

Pana hobby to także wędkowanie. Był na to czas w Wietnamie?
Faktycznie, staram się wędkować w każdym miejscu na świecie. Robiłem to na Madagaskarze i w Namibii, a także w Wietnamie. Wędkowanie nie jest nastawione na cel, ale na obserwację i przeżywanie. O to chodzi również w moich podróżach.

*Zachodni Uniwersytet Technologiczny w Szczecinie otrzymał nagrodę w konkursie EDUInspiracje 2020 („Działam – upowszechniam – inspiruję”) w kategorii Szkolnictwo wyższe za rezultaty projektu mobilnościowego realizowanego w ramach Erasmus + KA107 (współpraca z krajami partnerskimi).  W projekcie brały udział uczelnie z Białorusi, Gruzji, Ukrainy i Wietnamu. Łącznie zrealizowano 22 mobilności studentów, pedagogów i pracowników administracyjnych.  Studenci nabyli wiedzę, umiejętności i kompetencje znacznie zwiększające ich szanse zatrudnienia na rynku pracy. Koordynatorem projektu była była Agata Bruska – kierownik Działu Mobilności Międzynarodowej ZUT.