treść strony

W izolacji nie byłem sam

Pierwsze, co zrobię po pandemii, to odwiedzę przyjaciół z Erasmusa+ w ich rodzinnych krajach – planuje Damien Bonnet, student z Francji, który spędził rok na Politechnice Warszawskiej.

  • fot. Shutterstock

Z Zachodu na Wschód – to chyba nie jest bardzo popularny kierunek wśród erasmusowców?
Większość moich kolegów i koleżanek marzyła o Hiszpanii czy krajach skandynawskich. Kraje Europy Środkowo-Wschodniej wybiera na Erasmusa+ niewielu studentów z Zachodu – chyba dlatego, że mało o nich wiedzą. Szkoda, bo fajnie jest zobaczyć świat z innej perspektywy. Ja znałem już nieco Warszawę i wiedziałem, że chcę poznać ją lepiej.

Miałeś ułatwione zadanie, bo masz tu rodzinę.
Mama jest Polką. Gdy miała 20 lat, wyjechała do Francji, poznała tam mojego tatę i została. To we Francji założyli rodzinę. Ale każde wakacje spędzaliśmy u dziadków w Polsce. Miałem mnóstwo wspomnień, ale też poczucie, że fajnie byłoby pomieszkać w Warszawie, pobyć tu dłużej, nie tylko jako turysta. Taką możliwość daje Erasmus+.

Kiedy zdecydowałeś się na udział w programie?
Zaczynałem trzeci rok studiów. Mnóstwo moich przyjaciół jeździło na Erasmusa+ i podrzucili mi tę myśl. Od razu pomyślałem, by spędzić w Warszawie cały rok. Do żadnego innego miasta nie złożyłem papierów. Niezbyt to rozsądne, bo im więcej uczelni się wybierze, tym większe szanse, że do którejś zostanie się przyjętym. Ale nie miałem problemu. Okazało się, że z mojego kierunku, czyli architektury, byłem jedynym chętnym na Erasmusa+ w Warszawie.

Nasza stolica nie jest atrakcyjna dla przyszłych architektów?
Przeciwnie, jest ciekawa, bo inna od pozostałych europejskich stolic. W starych miastach Europy Zachodniej dominuje zwarta zabudowa. Niska, z zachowaniem proporcji. A w Warszawie panuje eklektyzm. Ulice są szerokie, jest dużo przestrzeni. Paryż zabudowano co do skrawka. Warszawa wygląda, jakby cały czas szukała ostatecznego kształtu.

Pamiętasz Warszawę swojego dzieciństwa?
Gdy przyjeżdżałem tu z mamą, skupialiśmy się na kontakcie z rodziną. Tym razem miałem okazję przyjrzeć się miastu. Pomogła mi w tym zresztą mama, która przyjechała ze mną. Dzięki niej łatwiej było mi się na początku odnaleźć. Potem zamieszkałem z czwórką znajomych: dwiema Włoszkami, Ukraińcem i Filipińczykiem. I zrobiło się studencko. Erasmus+ to była dla mnie pierwsza okazja, by spróbować samodzielnego życia.

I jak ci się to życie spodobało?
Nagle samemu trzeba o siebie zadbać, tak rozporządzać pieniędzmi, by wystarczyło. Dałem sobie radę. Miałem stypendium z Erasmusa+ i wsparcie francuskiego ministerstwa kultury. W porównaniu z Francją polskie ceny są niskie. W Warszawie nie musisz być bogaty, by iść wieczorem na piwo czy drinka.

Życie towarzyskie – nieodłączny element Erasmusa+...
Nie uważam, by był to jego sens, ale na pewno ważna część. Nowy Świat w weekendy tętnił życiem. Chodziliśmy do baru mlecznego. Uwielbiam te smaki: żurek, kluski, pierogi. Razem ze współlokatorami robiliśmy też narodowe kolacje.

Łatwo było nawiązać kontakt z innymi erasmusowcami?
Pomagał nam Erasmus Student Network. Organizowali mnóstwo atrakcji. Zdarza się, że takie międzynarodowe relacje są powierzchowne, ale mnie udało się zawrzeć kilka głębszych znajomości. Na wymianę przyjechałem w październiku 2019 r., połowę roku spędziłem na zdalnym nauczaniu. Mimo to nie wróciłem do domu wcześniej. Wspieraliśmy się ze znajomymi w lockdownie. Nie byłem samotny. A mam na koncie nawet pobyt w szpitalu.

Co się stało?
Zapalenie wyrostka. Zgłosiłem się na izbę przyjęć. Mój polski niestety ogranicza się do pojedynczych zdań, dlatego w szpitalu nie rozumiałem, o co pytają mnie w rejestracji. W końcu lekarz mi wszystko wytłumaczył. Przeszedłem operację i spędziłem w szpitalu tydzień. Nie było źle. Zaskoczyła mnie tylko pora kolacji. Czwarta po południu! O tej godzinie we Francji nawet nie myśli się o głównym posiłku. Wieczorami chodziłem do pielęgniarki i prosiłem o więcej jedzenia. Podszlifowałem polski. Na uczelni nie miałem do tego okazji, bo wybierałem zajęcia po angielsku.

Uczelnia w Warszawie spełniła twoje oczekiwania?
Już sam widok budynku Politechniki Warszawskiej sprawiał mi estetyczną przyjemność. Mieliśmy dużo swobody w wyborze zajęć. We Francji program jest mniej elastyczny. Tu w ciągu semestru pracowałem przy czterech projektach architektonicznych.

To doświadczenie przyda ci się w pracy zawodowej?
Na pewno, architektura to kierunek dla ludzi ciekawych świata. Już planuję kolejny wyjazd, bo tak jest z Erasmusem+ – raz spróbujesz, nie masz dość. Mój wujek pracuje jako architekt w Łodzi i rozważam, czy nie pojechać tam na praktyki zawodowe.