Fundacja Rozwoju Systemu Edukacji
Data publikacji: 26.03.2021 r.
O edukacji przez teatr, warsztatach online i metodzie Sensory Labyrinth Theatre, której nauczył się w ramach projektu Erasmusa+ w Rumunii, opowiada Wiktor Moraczewski, instruktor teatralny, współpracownik Teatru CHOREA w Łodzi.
Młodzi ludzie na podłogach swoich pokojów rozciągają sznurki, które stają się liniami łączącymi ich przeszłość z przyszłością. Pytasz ich: „Jesteście bliżej tej pierwszej przestrzeni czasowej czy w życiu raczej staracie się kroczyć pewnym krokiem przed siebie?”. By odpowiedzieć na twoje pytanie, mają stanąć w wybranym miejscu na linie. W monitorze mojego komputera, podzielonym na kilka prostokątów, widzę, jak to robią. Potem zamieniają wieszak do ubrań w „przyrząd do przywoływania wspomnień”. Rysują wspomnienia i umieszczają je na rozpiętej wcześniej linii życia. Pytasz, co zmieniliby w tych obrazkach, a następnie uruchamiacie zmysły... I tak przez trzy godziny.
Zanim zaprosiłeś mnie na warsztat, prowadzony – z uwagi na ograniczenia epidemiologiczne – zdalnie, nie uwierzyłbym, że wyobraźnię można do tego stopnia pobudzać za pomocą laptopa!
Chyba nikt nie był przygotowany na tyle miesięcy pracy zdalnej... Tym bardziej osoby takie jak ja, działające w przestrzeni teatru i zajmujące się edukacją poprzez teatr oraz sztukę. W przypadku animatorów, pedagogów czy instruktorów kluczowe znaczenie ma przecież praca w grupie, wypracowywanie wspólnego rytmu działania, zniesienie dystansu czy możliwość pracy przez ruch i kontakt fizyczny. Od marca 2020 roku starałem się nie rezygnować z pracy warsztatowej, mimo wielu obaw, wynikających z przeniesienia jej do internetu. Na samym początku ważne było dla mnie samo podtrzymywanie kontaktu z grupami, z którymi pracuję, ale z czasem zacząłem dostosowywać swoje scenariusze zajęć do pracy zdalnej. Jestem osobą bardzo energiczną, więc nie wystarczało mi siedzenie przed ekranem komputera i rozmawianie. Uczestnicy też chcieli działać. Okazało się, że komunikatory typu Zoom dają sporo możliwości. Zacząłem od pracy bardzo intuicyjnej. Uczyłem się oswajać z narzędziami internetowymi. Pomagały mi w tym dzieci, co było bardzo ciekawym eksperymentem. Dla przykładu – praca z kamerką internetową jest dla mnie źródłem niekończących się inspiracji. Każdy uczestnik zajęć nieustannie ogląda siebie okiem własnej kamerki, czyli natychmiast widzi na monitorze, jaki efekt przynoszą jego działania. To zmienia perspektywę pracy warsztatowej. Niektóre osoby to krępuje i ogranicza, a inne motywuje do działania i inspiruje. W codziennej pracy teatralnej taka sytuacja zdarza się rzadko – chyba że miejscem zajęć jest jakaś sala baletowa obwieszona lustrami. Ale, z drugiej strony, w teatrze coraz częściej stosuje się nowe media – np. stawia kamerę na scenie, aby uzyskać efekt intymnej bliskości z postaciami spektaklu. Zatem to doświadczenie na pewno będzie bardzo cenne dla młodych uczestników moich zajęć.
Brałem udział w warsztacie, który poprowadziłeś z grupą młodzieżową Teatru CHOREA. W jaki sposób to, co zobaczyłem podczas twoich zajęć, ich uczestnik może potem przełożyć na budowanie np. roli w spektaklu?
Pracuję w specyficzny sposób, który bardzo często jest także modelem pracy Teatru CHOREA. Polega on między innymi na budowaniu spektakli na podstawie bardzo intensywnego doświadczenia osobistego i zmysłowego. Tak tworzy się postacie oraz całe światy, w których one funkcjonują: można powiedzieć, że „piszemy na scenie” – a wszystko wychodzi od uczestników procesu twórczego. Ten model pracy proponuję również osobom pojawiającym się na moich warsztatach. Ma on pewien związek z metodami stosowanymi w dramie, ale także w Teatrze Forum – czyli w metodzie teatru zaangażowanego społecznie. Te ostatnie elementy mojej pracy warsztatowej nieustannie udoskonalam, współdziałając z animatorką, choreografką i aktorką – Igą Załęczną.
Metodę dramy kojarzy prawie każdy, kto uczestniczył w jakichkolwiek warsztatach teatralnych. Ale ty masz również w kieszeni certyfikat instruktora metody Sensory Labyrinth Theatre. Czym są teatralne labirynty zmysłów?
Ta metoda bazuje na doświadczeniach zmysłowych człowieka i pobudzanej przez zmysły pamięci emocjonalnej. Wymyślił ją i opracował żyjący w Wielkiej Brytanii reżyser Iwan Brioc, zainspirowany koncepcjami Enrique Vargasa, kolumbijskiego antropologa teatru.
To teraz poproszę o wytłumaczenie nie tylko dla teatrologów.
Labirynty, o których mowa, można zbudować w dowolnym temacie. Wokół pór roku, kolorów, temperatur... Performance składa się z tzw. stacji. W nich wyznaczone osoby, w specjalnie zbudowanej scenografii, z wykorzystaniem jak największej liczby elementów pochodzących z otoczenia, animują innych. To rodzaj teatru, w którym nie ma „czwartej ściany” między sceną a publicznością. Takie labirynty przynoszą intensywne doświadczenia zmysłowe. Zwłaszcza gdy wyłączony jest, zwykle dominujący w życiu codziennym, zmysł wzroku, a jego rolę przejmują dotyk, słuch, węch czy smak. Ja używam Sensory Labyrinth Theatre jako instruktor w pracy warsztatowej, ale zdarzało mi się także pracować przy tworzeniu tego rodzaju performance’ów z bardziej doświadczonymi grupami, m.in. we włoskim projekcie „L’acqua, il segno il labirinto”, odnoszącym się do różnych zjawisk przyrody. Zbudowaliśmy labirynt w jednym z włoskich miasteczek. Każdy mógł interpretować nasze spotkanie w oparciu o własne doświadczenia czy o znane w jego kraju rytuały związane ze zjawiskami atmosferycznymi, w szczególności z wodą. Zresztą obrzędy towarzyszące człowiekowi – od narodzin do śmierci – były punktem zaczepienia w „Ritual Beyond Roots” – międzynarodowym przedsięwzięciu zrealizowanym w ramach programu Erasmus+, podczas którego pięć lat temu po raz pierwszy zetknąłem się z Sensory Labyrinth Theatre.
W jaki sposób stałeś się uczestnikiem erasmusowego projektu „Ritual Beyond Roots”?
Studiowałem wtedy teatrologię na Uniwersytecie Łódzkim. Byłem związany z Ośrodkiem Kultury „Górna” w Łodzi, w którym zajmowaliśmy się różnymi formami teatralnymi. Działałem w grupie m.in. z Katarzyną Mańko, przyjaciółką ze studiów, która potem również została instruktorem Sensory Labyrinth Theatre, a tej metodzie poświęciła pracę magisterską. Ta fascynacja zaczęła się, gdy „Górna” wytypowała naszą dwójkę do udziału w projekcie teatralnym odbywającym się w ramach programu Erasmus+. W rumuńskim mieście Kluż-Napoka znaleźliśmy się wśród dwudziestu uczestników – z Rumunii, Włoch, Estonii i Hiszpanii. Zajęcia w ramach „Ritual Beyond Roots” prowadziły osoby, które bezpośrednio zetknęły się z pracą warsztatową Iwana Brioca. Jako uczestnicy projektu wymienialiśmy się doświadczeniami, które towarzyszą rytuałom: związanym z narodzinami, wchodzeniem w dorosłość, z miłością czy śmiercią. Szukaliśmy różnic i podobieństw w rytuałach naszych krajów. Po tych dyskusjach podejmowaliśmy próby teatralizacji naszych codziennych obrzędów w konwencji Sensory Labirynth Theatre.
Gdzie można doświadczyć z tobą metody Sensory Labyrinth Theatre?
Zapraszam na warsztaty do Fabryki Sztuki w Łodzi, w ramach której – w Teatrze CHOREA – wykorzystuję elementy tej metodologii przy prowadzeniu zajęć m.in. z grupami dziecięcymi i młodzieżowymi, a także w pracy z dorosłymi. Mam też marzenie, które zamieniam powoli w plan, aby wkrótce taki zmysłowy i ogólnodostępny labirynt powstał w jednej z łódzkich dzielnic. Chociaż teraz, w trakcie trwania pandemii, to duże wyzwanie...
Twoja współpraca z Teatrem CHOREA to nie tylko prowadzenie warsztatów pod jego szyldem. Gdy rozmawiamy, trudno jeszcze ustalać kalendarz ponownego pojawienia się na scenie artystów CHOREI, ale pewnie wrócisz na nią jako jeden z aktorów w „Tragedii Jana”. Przy tym spektaklu jesteś asystentem reżysera Waldemara Raźniaka, od października 2020 r. dyrektora Narodowego Starego Teatru w Krakowie, a wcześniej m.in. prorektora Akademii Teatralnej w Warszawie.
To ciekawa propozycja w repertuarze CHOREI. Spektakl jest oparty na wczesnobarokowym tekście Jakuba Gawatowica, który opowiada biblijną historię Jana Chrzciciela, i odwołuje się do obecnego w tym dziele tańca Salome. Reżyser z zespołem dokonali połączenia w jednej inscenizacji różnych estetyk, sposobów gry aktorskiej i tworzenia teatru. Uwypuklają oryginalność i trudność dialogu z tradycją. Zatem, jeśli ktoś chce sprawdzić, jak tym razem CHOREA dialoguje z przeszłością, ożywiając na scenie dynamiczny, ale i archaiczny język Gawatowica, to serdecznie zachęcam do wyszukiwania w repertuarze teatru tego spektaklu. Myślę, że będzie również możliwość zobaczenia go online.
*Wiktor Moraczewski – teatrolog, kulturoznawca, dramaturg i pedagog teatralny, od 2017 r. związany z łódzkim Teatrem CHOREA, jedną z istotniejszych scen offowych w Polsce. Certyfikowany instruktor metody Sensory Labyrinth Theatre. Doświadczenie w tej dziedzinie oraz europejski certyfikat zdobył, uczestnicząc w międzynarodowym projekcie teatralnym „Ritual Beyond Roots” (2016 r.), odbywającym się w ramach programu Erasmus+ w Rumunii i podczas zagranicznych projektów, m.in. „Calypso – il teatro per il sociale” (Włochy).