treść strony

Chcę być częścią zmiany

Zaczynała od wolontariatu, dziś pracuje dla UNICEF. Hanna Miśniakiewicz wykorzystuje wszystkie okazje, by budować swój potencjał i mieć większy wpływ na świat – np. jako Delegatka Młodzieżowa do ONZ

  • Zdaniem Hanny kobiety odgrywają ogromna rolę w dbaniu o pokój na świecie

    fot. Szymon Łaszewski/FRSE

Jak to się stało, że była narciarka alpejska zaczęła pracować w UNICEF – Funduszu Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci? 
Na nartach ścigałam się od siódmego roku życia. Dorastałam w klubie sportowym, w wieku licealnym reprezentowałam Polskę na zawodach międzynarodowych i z sukcesami rywalizowałam lokalnie. Dzięki temu, że trenowałam tę dyscyplinę, mogłam uczyć się w liceum sportowym w miejscowości Tarvisio we Włoszech. Razem z moją przyjaciółką spędziłyśmy tam trzy lata – mieszkałyśmy w internacie, z dala od rodziny. Rozłąka była trudna, ale bardzo doceniam szansę, którą wtedy dostałyśmy. Te wszystkie doświadczenia sprawiły, że dorastałam w duchu empatii i pracy zespołowej. Sport nauczył mnie również tego, aby nigdy nie tracić energii do działania i współpracować z ludźmi, którzy myślą podobnie. A UNICEF podziela te wartości.

W którym momencie życia doszłaś do wniosku, że chcesz działać na rzecz praw człowieka? 
Było kilka ważnych doświadczeń, które mnie ukształtowały, takich jak wolontariat w szkołach czy Akademia Praw Człowieka (Humanity in Action). W kontekście mojej późniejszej pracy w ONZ przełomem był wybuch wojny w Ukrainie, choć już wcześniej byłam pewna, że po zakończeniu kariery sportowej będę chciała odwdzięczyć się za to, co dostałam w życiu. Przede wszystkim za możliwość dorastania w demokratycznej Polsce. Środkiem do tego miały być studia dziennikarskie – sądziłam, że dzięki nim będę mogła nagłaśniać głos osób niesłyszanych, tak jak robi to np. reporterka Clarissa Ward. 

Jeszcze na studiach zrobiłaś krok w tym kierunku – zaangażowałaś się w Europejski Korpus Solidarności (EKS). 
W 2020 roku, po trzecim roku studiów dziennikarskich na Uniwersytecie Wrocławskim, postanowiłam zrealizować projekt fotograficzno-dziennikarski. Wyjechałam do Hiszpanii do miejscowości Ferrol, w której urodził się dyktator Francisco Franco. Poznałam tam osoby, które zaangażowałam w pomysł projektu – naszym celem było nawiązanie dialogu pomiędzy lokalną społecznością a imigrantami z Ameryki Północnej i Południowej. Chodziło o to, aby obie strony były w stanie spojrzeć na siebie z większym zrozumieniem. 

W jaki sposób chcieliście im w tym pomóc? 
Naszym zadaniem było przeprowadzenie wywiadów zarówno z mieszkańcami, jak i z osobami z doświadczeniem uchodźczym. Choć początkowo z obu stron była pewna rezerwa, uczestnicy z czasem coraz bardziej się otwierali. Zwieńczeniem działań stał się reportaż opublikowany przez miejscowy urząd miasta, który później okazał się punktem wyjścia dla dalszych inicjatyw realizowanych przez przyszłych wolontariuszy organizacji Xeración.

Czy udział w EKS był ważny dla twojej przyszłej drogi? 
Dzięki temu wyjazdowi mogłam lepiej zrozumieć, skąd biorą się strukturalne nierówności społeczne. Wkrótce zapisałam się na kurs online prowadzony przez Stanford University, poświęcony prawom kobiet. To wtedy, z zupełnie nowej perspektywy, sięgnęłam po raporty ONZ, Powszechną Deklarację Praw Człowieka i Preambułę Karty Narodów Zjednoczonych. Ich treść naprawdę mnie poruszyła i otworzyła mi oczy na skalę globalnych wyzwań. Zrozumiałam, że jedna osoba nie jest w stanie zmienić wszystkiego – potrzebna jest zmiana systemowa. Jednocześnie dotarło do mnie, że mogę stać się jej częścią, pracując dla ONZ. W tym czasie podjęłam też pracę w Fundacji Hearty, zajmującej się edukacją dzieci 
ze środowisk wykluczonych.

A potem był Erasmus+. Program otworzył ci drogę do międzynarodowych inicjatyw?
Doświadczenia zagraniczne nie były mi obce – wcześniej spędziłam semestr w Stanach Zjednoczonych na Western Washington University w ramach wymiany bilateralnej. Po powrocie pracowałam w start-upie, kontynuując zaocznie studia magisterskie, i wtedy zdecydowałam, że pojadę na Erasmusa+, na Universidad de Lisboa.

Niedługo później dowiedziałam się o hiszpańskim programie stypendialnym „Women in Social Entrepreneurship”, poświęconym przedsiębiorczości społecznej. Zakwalifikowałam się i przez kilka tygodni, wraz ze 120 uczestniczkami z różnych krajów, brałam udział w szkoleniach online, a potem pracowałam w 12-osobowej grupie w Kraju Basków, w miejscowości pod Vitorią.

To był niezwykle inspirujący czas: rozwijałyśmy własne inicjatywy i wspierałyśmy kobiety w lokalnych społecznościach, m.in. w obszarze wykluczenia komunikacyjnego. Stworzyłyśmy silną, wspierającą się społeczność, z którą pozostajemy w kontakcie do dziś. To stypendium stało się dla mnie przełomem. Po powrocie zrezygnowałam z pracy w start-upie i dołączyłam do nowo otwartego biura UNICEF.

Zanim jednak trafiłaś do UNICEF, świat stanął wobec kolejnego kryzysu — wybuchła wojna w Ukrainie…
Jako wolontariuszka na granicy widziałam piekło ludzi uciekających przed wojną. Dla osoby urodzonej w latach 90., która od dziecka miała zagwarantowany pokój, było to wstrząsające doświadczenie. Patrząc na dramaty innych, wciąż miałam w pamięci Preambułę Karty Narodów Zjednoczonych. Wtedy pomyślałam, że chcę pracować tak, aby jej zapisy naprawdę miały znaczenie. W tym samym czasie agencje ONZ otwierały swoje biura terenowe w Polsce, dlatego po powrocie z Hiszpanii związałam się z UNICEF w Krakowie.

Zostałaś też polską Delegatką Młodzieżową do ONZ. Jakie cele ci wówczas towarzyszyły? 
Razem z drugą delegatką, Moniką Zimnoch, reprezentowałyśmy głos młodych na arenie międzynarodowej — m.in. podczas Zgromadzenia Ogólnego ONZ, posiedzeń Rady Praw Człowieka w Genewie oraz Forum Wysokiego Szczebla ONZ w Nowym Jorku. W Polsce delegat jest włączony w oficjalną delegację MSZ i ma przepustkę dyplomatyczną. Jednocześnie jednak musi pozostać niezależny i apolityczny.

Jak wyglądała wasza praca? 
Poza formalną reprezentacją na forach międzynarodowych — udziałem w debatach, dialogach z państwami i organizacjami, pracą nad rezolucjami czy koordynacją apeli — działałyśmy lokalnie. Organizowałyśmy warsztaty dla młodzieży i przekazywałyśmy rekomendacje dla MSZ. Wraz z przedstawicielami dziewięciu państw europejskich złożyłam podczas European Youth Forum wniosek do Parlamentu Europejskiego, dzięki czemu otrzymaliśmy dofinansowanie na organizację wydarzenia dotyczącego „Paktu dla Przyszłości” w Strasburgu. Wzięło w nim udział 80 osób, w tym europosłowie. Praca z młodzieżą uświadomiła mi, jaki potencjał i energia tkwią w młodym pokoleniu — trzeba je tylko ukierunkować, by przeradzały się w działanie, a nie w złość czy cynizm. 

Które wartości wyniesione z Erasmusa+ i EKS-u uważasz dziś za najważniejsze w kontekście swoich późniejszych działań dla ONZ i UNICEF? 
Otwartość na drugiego człowieka, na inny kontekst kulturowy, na inne doświadczenia, inny tok myślenia. Ale też proaktywność i empatię. 

Mówisz, że zmiana systemowa zaczyna się od ludzi, którzy mają odwagę działać. A jakie ty masz plany? 
Chciałabym doprowadzić do powstania Narodowego Planu Działania dla młodzieży w Polsce w obszarze pokoju i bezpieczeństwa. Mam zamiar pozostać w systemie ONZ lub służbie zagranicznej. Zależy mi, aby w ONZ pracowało więcej młodych Polek — udowodniono, że udział kobiet w mediacjach dyplomatycznych zwiększa szanse na utrzymanie pokoju.

Zainteresował Cię ten tekst?
Przejrzyj pełne wydanie Europy dla Aktywnych 4/2025: