treść strony

EKS buduje dialog między państwami

Nagle odkryłam i stało się to właśnie dzięki EKS, że kiedy jakiś kraj coś już osiągnął, to nie pracuje tylko na siebie, ale dzieli się z innymi, pomaga im, buduje mosty i wyciąga rękę do tych, którzy też coś potrafią, choć może jeszcze nie wiedzą, jak to zrobić – mówi Iryna Konoplianko, Ukrainka, była wolontariuszka Europejskiego Korpusu Solidarności w Fundacji Liderzy Przemian.

  • fot. archiwum prywatne

AC: Kiedy zaczęła się wojna, pomyślałaś: „Wracam na Ukrainę”?
IK: Więcej dla Ukrainy zrobię, zostając w Polsce. Zgłosiłam chęć pomocy w Domu Ukraińskim, który jest administrowany przez Fundację „Nasz Wybór”. Dom współpracuje z Ambasadą Ukrainy w Polsce i innymi organizacjami, np. Fundacją Uniters. Mają ustalone procedury, wiedzą, jak pomagać, komu, gdzie to kupić i dokąd wysłać.

Pamiętasz dzień, kiedy – jako wolontariuszka Europejskiego Korpusu Solidarności – przyjechałaś do Polski?
To był poniedziałek, 1 października 2018 r. Przyjechałam do Warszawy jako wolontariuszka Europejskiej Służby Wolontariackiej, która później została przekształcona w EKS. Nie znałam języka polskiego. Na Charkowskim Uniwersytecie Narodowym studiowałam lingwistykę stosowaną. Byłam wcześniej w Polsce, brałam udział w unijnych projektach. Krótkie to były pobyty – w 2015 r. dwa tygodnie na Erasmusie w Klimontowie koło Krakowa, a potem w 2016 r. Study Tours to Poland.

Dlaczego wybrałaś akurat Polskę?
Kiedy w 2018 r. kończyłam licencjat, pomyślałam, że niekoniecznie chcę od razu iść utartym torem – magisterium i praca w firmie. Chciałam poznać samą siebie, dowiedzieć się, czego oczekuję od życia. Szukałam projektu, który pasowałby do mnie i kraju, w którym mogłabym go realizować. Wtedy dostałam maila od koordynatorki, która administrowała Study Tours to Poland. Poinformowała, że otwiera się konkurs dla wolontariuszy Europejskiego Korpusu Solidarności. Zaaplikowałam i zostałam wybrana. Przyjechałam do Warszawy na 10 miesięcy. Zamieszkałam w akademiku przy Placu Bankowym. Przez pierwsze pół roku żyłam z myślą, żeby niczego w Polsce nie kupować. No bo jak to potem wieźć na Ukrainę? Nie planowałam zostać. Nie traktowałam projektu jako trampoliny do umoszczenia się w Polsce. Myślałam, że nauczę się czegoś nowego, że życie w innej kulturze i z obcym mi językiem sprawi, że nabiorę cennych doświadczeń.

Jak wyglądało twoje życie w pierwszych miesiącach pobytu w Warszawie?
Warszawa i Charków to dwa różne miasta, o zupełnie innej architekturze. Dziś w Charkowie jest dużo zniszczeń, ale w 2018 r. był zielonym miastem z dużą liczbą parków. W mojej dzielnicy w Charkowie nie ma tramwajów, tam zawsze korzystałam z metra. W Warszawie odwrotnie – przeważnie jeździłam tramwajami. Próbowałam sobie oswoić Warszawę, szukając podobieństw z Charkowem. Czasem wyobrażałam sobie, że bloki, które stoją przy moim akademiku, to bloki z Charkowa, które widziałam po wyjściu z metra w drodze do domu. W sposób naturalny szukałam w Warszawie miejsc, które by mi przypominały rodzinne miasto. 

Na czym polegała twoja działalność w Europejskim Korpusie Solidarności?
EKS to program, który łączy różne organizacje. Organizacją, w której zostałam wolontariuszką, była Fundacja Liderzy Przemian. Administruje ona różne programy, w tym Study Tours of Poland. Moja działalność w tej fundacji, pod parasolem Europejskiego Korpusu Solidarności, opierała się na trzech filarach. Głównym zadaniem było wsparcie internetowo-techniczno-medialne. Pracowałam z bazami danych, z programem Excel, pomagałam przy tworzeniu potrzebnej dokumentacji. Po drugie, pisałam po angielsku bloga o mojej działalności w fundacji. I po trzecie, stworzyłam kanał na Telegramie – popularnym komunikatorze, i publikowałam tam wiadomości o interesujących projektach. Pracowałam też przy wspieraniu różnych programów edukacyjnych. Pracy było naprawdę dużo i z wielką chęcią ją wykonywałam. W tym były moc i sens. Widziałam, że ludzie są różni i narody różne, że mówimy innymi językami, mamy swoje historie i swoje doświadczenia, ale ważne jest budowanie dialogu, dzięki któremu będziemy mogli się porozumieć. Te programy pomagają budować dialog między państwami. Super było to, że fundacja działa na rzecz rozwoju innych państw. Nagle odkryłam i stało się to właśnie dzięki EKS, że kiedy jakiś kraj coś już osiągnął, to nie pracuje tylko na siebie, ale dzieli się z innymi, pomaga im, buduje mosty i wyciąga rękę do tych, którzy też coś potrafią, choć może nie wiedzą jeszcze, jak to zrobić. To miało dla mnie głęboki sens i dotknęłam go na poziomie międzynarodowym. Pracowałam przy wspaniałym projekcie, który zapewniał mi wszystko, czego potrzebowałam: mentora, warsztaty, naukę języka polskiego, wyjazdy.

Co spowodowało, że zostałaś w Polsce?
Pomyślałam, że to dobry moment, aby rozpocząć studia w języku polskim. Bałam się, ale myślałam, że jeśli wrócę na Ukrainę, to stracę kontakt z językiem polskim i być może nigdy już nie wrócę do takiego poziomu jego znajomości, jaki osiągnęłam.

Lubisz wyzwania.
Uważam, że muszę się rozwijać, nie mogę stać w miejscu. Mój projekt w Europejskim Korpusie Solidarności oficjalnie się zakończył, ale nie zerwałam kontaktu z Fundacją. Zostałam mentorką dla nowej wolontariuszki, która przyjechała z Białorusi. Rozpoczęłam studia w Collegium Civitas – na socjologii ze specjalizacją nowe media. W grudniu ubiegłego roku obroniłam się.

Kim jest dzisiaj Ira Konoplianko?
Pracuję w międzynarodowej firmie, mam stały kontakt z Ukraińskim Domem, który działa teraz jako centrum kryzysowe. Nie straciłam kontaktu z Fundacją Liderzy Przemian, ale mój świat stał się dziś czarno-biały. Przez 26 lat mojego życia słyszałam, że człowiek jest najwyższą wartością. Dziś na Ukrainie codziennie giną ludzie. Jak to zatrzymać? Czuję się zdewastowana. Już nie ma mowy o budowaniu mostów, budowaniu dialogu. Trzeba swoją energię skierować ku tym, którzy potrzebują pomocy. Osoby uciekające przed wojną, obrona terytorialna, cywile. Im trzeba pomóc.

Jak widzisz przyszłość?
Kilka dni temu, wyglądając przez okno mojego mieszkania, zobaczyłam trójkę dzieci. Bawiły się w wojnę. Jedno mówiło po polsku, drugie po rosyjsku, a trzecie po ukraińsku. I nagle jeden z chłopców zawołał: „Napad! Uważajcie!”. I zaczął naśladować syrenę. Kiedyś wojna się skończy, ale te dzieci dalej będą żyć z tym doświadczeniem. Im trzeba pomóc wrócić do normalności. I znów ludzie będą potrzebni do budowania mostów, do wzajemnego wspierania się.

Iryna Konoplianko: wolontariuszka Europejskiego Korpusu Solidarności w latach 2018-2019 w Fundacji Liderzy Przemian (Warszawa, Polska). Obecnie jest wolontariuszką na rzecz pomocy walczącej Ukrainie w wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Zawodowo pracuje jako specjalistka ds. wsparcia klienta w międzynarodowej firmie. Jest przyjaciółką Domu Ukraińskiego w Warszawie. Lubi zimę, śnieg i niedźwiedzie polarne.

Zainteresował Cię ten tekst?
Przejrzyj pełne wydanie Europy dla Aktywnych 1/2022: