treść strony

Najmłodszy doktor w Polsce

Wojciech Nazar ma zaledwie 23 lata, a już uzyskał stopień doktora. Kim jest ten młody człowiek, o którym piszą media w całym kraju? I jak chce wykorzystać sztuczną inteligencję, aby pomagać pacjentom?

  • fot. Szymon Łaszewski/FRSE

  • fot. Szymon Łaszewski/FRSE

  • fot. Szymon Łaszewski/FRSE

JM-W: Jakie to uczucie być najmłodszym doktorem w Polsce?
WN: Bardzo przyjemne. Zainteresowanie ludzi i mediów wzmacnia mój zapał do dalszej pracy naukowej. Jednak przyznam, że gdyby na początku studiów ktoś mi powiedział, że tak szybko zrobię doktorat, to w życiu bym w to nie uwierzył!

To jak się zdobywa stopień doktora w tak młodym wieku?
Najprościej jest dołączyć do studenckiego koła naukowego. Ja postawiłem na pediatrię i alergologię. Aby zrobić doktorat, trzeba spełnić wiele warunków, m.in. napisać kilka prac, które łączą się w cykl, publikować w międzynarodowych czasopismach naukowych i trafić na dobrych ludzi, którzy poprowadzą. Trafiłem na prof. Marka Niedoszytkę, który został moim promotorem i dał mi wsparcie, za które jestem mu bardzo wdzięczny.

Twoja praca doktorska dotyczyła zanieczyszczenia powietrza. Czy my, Polacy, naprawdę oddychamy najgorszym powietrzem w Europie?
Powiedziałbym, że jednym z najgorszych.

A wydawałoby się, że świadomość społeczna rośnie...
Mam wrażenie, że ludzie przestali się tym interesować. Być może za bardzo skupiliśmy się na pandemii COVID-19, zapominając, że nasze zdrowie związane jest również z powietrzem.

Dlaczego tak bardzo zainteresowała cię ta tematyka?
Bo zgodnie z danymi Światowej Organizacji Zdrowia ponad 99% populacji oddycha zanieczyszczonym powietrzem, co może przyczyniać się do ok. 30% zgonów z powodu raka płuca oraz 25% zgonów z powodu udaru mózgu czy niewydolności serca. I to był powód mojego zainteresowania. Przecież wkrótce zostanę lekarzem.

Zawsze marzyłeś o tym, że będziesz leczył ludzi?
No właśnie nie [śmiech]. W dzieciństwie przeczytałem książkę Jak Wojtek został strażakiem i postanowiłem, że Wojtek Nazar też będzie walczył z ogniem...

Czyli zawsze chciałeś nieść pomoc ludziom.
Na to wygląda [śmiech]. W gimnazjum jednak zainteresowała mnie chemia, wygrałem konkurs i mogłem wybrać dowolne liceum. Zdecydowałem się na gdańską „Trójkę”, gdzie uczyłem się w klasie z programem matury międzynarodowej. Musiałem pisać prace badawcze i wtedy zrozumiałem, że lubię prowadzić badania i pisać z nich raporty. Pamiętam, jak hodowałem na balkonie 300 fasolek i sprawdzałem, jaki wpływ na ich wzrost mają kwaśne deszcze. Po maturze bez problemu dostałem się na medycynę.

I od razu zapisałeś się do dwóch kół naukowych – pediatrycznego i alergologicznego. Jednak praktyki odbywałeś na oddziale kardiologii, pracę doktorską zaś pisałeś z jakości powietrza. Spora różnorodność tematów. Nie mogłeś się zdecydować, czym chcesz się zajmować?
Znam osoby, które od razu wiedzą, z czym zwiążą swoją przyszłość. Podziwiam je, ale ja musiałem spróbować różnych dziedzin i w dodatku w różnych miejscach. Na przykład kardiologiczne praktyki odbywałem, w ramach programu Erasmus+, w dwóch niemieckich szpitalach uniwersyteckich.

Dlaczego wybrałeś akurat Niemcy?
Podczas pandemii nauczyłem się języka niemieckiego, zdałem egzamin na poziomie B2, więc zdecydowałem się na praktyki w Niemczech. Spędziłem dwa tygodnie w Magdeburgu i cztery w Lipsku. Uczyłem się od lekarzy, byłem nawet na zabiegu wszczepienia zastawek. Cenne było dla mnie nie tylko doświadczenie medyczne, ale też możliwość porozmawiania z native speakerami [niem. Muttersprachler – przyp. red.]. Przez pierwsze dwa tygodnie praktyk nauczyłem się niemal tyle, ile przez dwa lata nauki języka w domu.

A jakie różnice zauważyłeś między niemieckim a naszym rodzimym systemem edukacji?
W Niemczech co tydzień prowadzono szkolenia dla lekarzy nt. nowości w kardiologii. Zapraszano na nie także studentów. Praktykanci mają tam też o wiele większą autonomię. Pobierają krew na badania mikrobiologiczne, robią badania ultrasonograficzne, podłączają kroplówki. Każdy student i praktykant, niezależnie od specjalizacji, musi posiąść podstawowe umiejętności. Dzięki temu są dużym wsparciem dla lekarzy i pielęgniarek.

Miałeś czas na życie towarzyskie?
To były praktyki, a nie studia, więc nie miałem wokół siebie grupy osób, z którymi mógłbym wyskoczyć do miasta czy na imprezę. Pojechałem sam. Skupiłem się przede wszystkim na pracy, a w wolnym czasie dużo zwiedzałem. Kupiłem bilet miesięczny za 9 euro i mogłem korzystać z większości pociągów. Zwiedziłem góry Harz, Drezno, Berlin, Weimar. Życie towarzyskie nadrobię na kolejnym wyjeździe [śmiech]. Tak mi się spodobało, że już niedługo rozpoczynam – również w ramach programu Erasmus+ – studia medyczne w Niemczech. Ponownie pojadę do Lipska, aby studiować medycynę na tamtejszym Leipzig University.

Czyli program Erasmus+ to ważny element twojej drogi naukowej.
Bardzo go sobie cenię. Wyjazd na praktyki był dla mnie momentem przełomowym, nauczyłem się samodzielności i niezależności, bo wcześniej całe życie spędziłem w Gdańsku, wśród bliskich mi osób. Na Erasmusie+ nawiązałem wiele nowych, wartościowych znajomości. Starałem się rozmawiać tylko po niemiecku, bo kiedyś przeczytałem, że kiedy poznajesz nowy język, zyskujesz nową duszę. Każdemu więc polecam, aby uczył się języka kraju, w którym przebywa.

Gdzie widzisz siebie po studiach? W pracy badawczej czy w gabinecie z pacjentem?
Chciałbym zostać lekarzem klinicystą, kardiologiem, który zajmuje się pracą badawczą, ale i pacjentami. Pragnę wykorzystywać algorytmy sztucznej inteligencji do pomagania konkretnym chorym osobom. A żeby stworzyć dobry algorytm, trzeba najpierw dobrze poznać pacjenta i jego problemy, trzeba być lekarzem praktykującym. Na pierwszym miejscu zawsze stawiam pacjenta.

No właśnie, sztuczna inteligencja to twoja kolejna pasja. Jak można wykorzystać ją w medycynie?
Przydatna jest zarówno w diagnostyce, jak i podczas przewidywania skuteczności leczenia, kiedy prognozujemy, czy po zastosowaniu konkretnych metod terapeutycznych pacjent wyzdrowieje lub przeżyje. Sztuczna inteligencja może analizować kilkaset czynników jednocześnie, co jest trudne do objęcia ludzkim umysłem.

Sztuczna inteligencja nie popełnia takich błędów jak człowiek.
Ale popełnia błędy, których człowiek by nie popełnił. I chociaż potencjał AI (artificial intelligence) jest ogromny, nie sądzę, aby w ciągu najbliższych dziesięcioleci komputer mógł zastąpić lekarza. Myślę, że najlepszym rozwiązaniem jest współpraca, synergia człowieka i algorytmu. W medycynie ważny jest czynnik humanistyczny, czyli rozmowa z pacjentem, wytłumaczenie mu zasadności leczenia. Sztuczna inteligencja może zaproponować najlepsze rozwiązanie, ale na jej straży musi stać ktoś, kto z tym pacjentem po ludzku porozmawia. I nie zapominajmy o weryfikacji – AI najpierw uczy się na bazie tysięcy pacjentów, a następnie robi analizę spersonalizowaną. Lekarz powinien ocenić, czy ta analiza ma realne przełożenie, czy nie jest błędna. Sztuczna inteligencja nie jest cudownym lekarstwem na wszystko.

Ale mogłaby podpowiadać nam, jak żyć, aby to życie trwało jak najdłużej.
Jednak czy wtedy to nasze życie będzie nadal naszym życiem? Czy nie zwariujemy? We wszystkim trzeba znaleźć balans. Fajnie, gdy sztuczna inteligencja podpowiada nam tytuły piosenek do wysłuchania w serwisie streamingowym, ale czy chcielibyśmy, aby dyktowała nam, jak mamy żyć? Warto pamiętać, że AI to bardzo zaawansowana statystyka, jednak tak naprawdę tego, co się stanie w przyszłości, nikt nie jest w stanie przewidzieć. Nie patrzę na sztuczną inteligencję bezkrytycznie. W przyszłości z pewnością będą z niej korzystać ubezpieczalnie, aby np. oceniać umiejętności kierowcy, co wpłynie na wysokość składki. Podobnie będzie z ubezpieczeniami na życie – osoby, które prowadzą niezdrowy styl życia i są obciążone chorobami, będą prawdopodobnie płacić więcej. I takie używanie AI jest w granicach rozsądku. Uważam jednak, że życie powinno zostać przede wszystkim analogowe.

Wojciech Nazar urodził się 26 kwietnia 1999 r. W 2018 r. otrzymał świadectwo maturalne i rozpoczął studia na Wydziale Lekarskim Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego (GUM). Jest stypendystą Ministra Zdrowia Rzeczypospolitej Polskiej oraz Niemieckiej Centrali Wymiany Akademickiej. Trzy razy dostał stypendium rektora GUM dla najlepszych studentów. Otrzymał też indywidualną nagrodę rektora GUM za całokształt działalności naukowej i społecznej. W 2022 r., na V roku studiów, obronił doktorat.

Zainteresował Cię ten tekst?
Przejrzyj pełne wydanie Europy dla Aktywnych 1/2023: