treść strony

Dzieci Erasmusa

Kim jest „Erasmus baby”? Dzieckiem z eramsusowego związku i obywatelem Europy w pełnym tego słowa znaczeniu, czerpiącym z tożsamości kulturowej obojga rodziców. Niektórzy traktują to pojęcie jeszcze szerzej, nazywając tak międzynarodowe rodziny, których historia zaczęła się podczas zagranicznych wyjazdów edukacyjnych, a zakończyła happy endem w postaci narodzin malucha.

  • fot. Shutterstock

Urzędnicy z Komisji Europejskiej nie mają wątpliwości, że wśród uczestników programu Erasmus+ zdarzają się historie miłosne. Potwierdzają to także wyniki badania dotyczącego efektywności programu. Przeprowadzono je w 2014 r., wzięli w nim udział erasmusowcy z 34 krajów.

Analiza odpowiedzi udzielonych przez ponad 75 tysięcy studentów i absolwentów wykazała, że aż 27 procent uczestników programu Erasmus+ poznało swojego życiowego partnera właśnie podczas zagranicznego wyjazdu edukacyjnego! Po przełożeniu tego na konkretne liczby okazało się, że takich par jest 1987, a dzieci urodzonych z erasmusowych związków – około jednego miliona! Od tego badania minęło dziewięć lat, więc statystyki zapewne wzrosły, ale Komisja Europejska nie zaktualizowała raportu w tym zakresie.

Hiszpańskie „Erasmus baby”
Polka Olga Nina w 2010 r., podczas edukacyjnego wyjazdu do Saragossy (Hiszpania), zakochała się w adwokacie Miquelu. Z tego związku urodził się Mateo. O swoim synku mówią „Erasmus baby”, mimo że urodził się dziewięć lat po tym, jak Olga zakończyła swoją przygodę z programem Erasmus.

W ciążę zaszła w wieku 30 lat. Mieszkała wtedy w Hiszpanii. – Czasami czułam się tam jak nieletnia w ciąży, zwłaszcza gdy nie miałam na sobie makijażu. Większość moich hiszpańskich znajomych wtedy albo w ogóle nie miała dzieci, albo decydowała się na nie dopiero przed czterdziestką – mówi Olga.

Zaskoczyło ją również to, że Hiszpanie spontanicznie reagują na kobiety w ciąży. Publicznie komentują kształt i wielkość ich brzuchów. Gdy jest za duży, mówią „grande”, gdy za mały – „pequeña”, za szeroki – „ancha”, a gdy za niski – „baja”. Poza tym wieść o narodzinach dziecka błyskawicznie rozchodzi się wśród bliższych i dalszych krewnych, którzy tłumnie odwiedzają w szpitalu świeżo upieczoną mamę.

Na wymianę w ciąży? To sporadyczne przypadki
Sytuacji, kiedy kobiety w ciąży decydują się na edukacyjny wyjazd w ramach programu Erasmus+, jest oczywiście niewiele. Prawdopodobnie wynika to z obawy o ewentualne komplikacje zdrowotne lub też niepewności co do zasad funkcjonowania opieki medycznej w obcym kraju. Ciąża nie jest jednak żadną przeszkodą w ubieganiu się o stypendium.

Postanowiliśmy znaleźć erasmuski, które podczas realizacji programu były w ciąży. Nie przypominam sobie, aby jakaś nasza studentka wyjeżdżała za granicę, będąc w ciąży, ani też żadna przyjeżdżająca studentka nie informowała nas o takim fakcie – twierdzi Lucyna Kustra-Kłeczek, koordynator uczelniany programu Erasmus+ z Uniwersytetu Rzeszowskiego. – Nasza uczelnia pomaga studentom w każdej sytuacji, więc jeśli zaszłaby taka potrzeba, to pomogłaby także studentce w ciąży.

Podobne obserwacje ma Magdalena Ratajczak koordynująca program Erasmus+ na Wydziale Neofilologii Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. – W mojej dotychczasowej pracy nie spotkałam się z sytuacją, żeby ktoś na wymianie był w ciąży. Gdyby jednak tak się zdarzyło, studentka mogłaby aplikować o pokój dla matki z dzieckiem lub – już w trakcie roku akademickiego – w razie potrzeby mogłaby poprosić o przeniesienie do lepszego pokoju, bardziej odpowiedniego dla przyszłej mamy i taty – tłumaczy.

Barbara Skałacka-Harrold, koordynator uczelniany programu Erasmus+ z Uniwersytetu Wrocławskiego, zapamiętała zaś pewną Niemkę, która podczas erasmusowego pobytu w Polsce była w ciąży. Założyła rodzinę z ojcem dziecka – polskim studentem – i po zakończeniu programu Erasmus przeprowadzili się do Niemiec. Dziś już mają czwórkę dzieci!

Dwie kultury, dwa języki, dwa sposoby myślenia
Monica De Matteis jest Włoszką z pochodzenia, Niemką z wyboru. Zawsze kochała język niemiecki, chciała poznać jego kulturę, dlatego wybrała nietypowy kierunek studiów – translatorykę. We wrześniu 2015 r. wyjechała – w ramach programu Erasmus+ – do Saksonii i tam poznała swojego obecnego męża. Z tego związku dwa lata temu w Berlinie urodził się Diego Leon, „Erasmus baby”.

– Załatwienie w Niemczech formalności związanych z przyjściem naszego synka na świat przebiegło błyskawicznie. Urodziłam go w pierwszej fali pandemii. Poród trwał 12 godzin i zakończył się cesarskim cięciem – opowiada Monica. Przyznaje, że jako świeża upieczona mama czuła się w obcym kraju i z dala od rodziny nieco samotna. Dziś jednak jest bardzo szczęśliwa. Diego uczy się dwóch języków ojczystych, dwóch kultur i dwóch sposobów myślenia.

Włoszka Francesca Alviani ma dwoje dzieci – pięcioletnią Fridę i dwuletniego Noah. Oboje urodzili się w Niemczech, skąd pochodzi jej mąż Simon. Swoje pociechy wychowują w międzynarodowym środowisku. Francesca i Simon poznali się na Erasmusie w Norwegii. Rodzinę postanowili założyć w Niemczech, bo Francesca bardzo wysoko ocenia niemiecki system opieki zdrowotnej, również dla kobiet w ciąży. – Podobało mi się, że mogłam wybrać, czy chcę rodzić w swoim domu, w specjalnym domu narodzin czy w szpitalu. Na plus zasługuje też oferta, z jakiej mogą korzystać panie, które zostały mamami: kursy jogi, możliwość uprawiania jogi z dzieckiem, grupy wsparcia dla świeżo upieczonych rodziców – wymienia. Za wartość dodaną uważa fakt, że jej dzieci wychowują się w międzynarodowym środowisku.

Zainteresował Cię ten tekst?
Przejrzyj pełne wydanie Europy dla Aktywnych 1/2023: