treść strony

Zaczęłam śnić po francusku

By studiować psychologię, wyjechała na Erasmusa do Lyonu. Dziś Paulina Pawlak spełnia marzenia – wydała książkę, zajmuje się psychoedukacją, a w swoim gabinecie przyjmuje pacjentów z całego świata.

  • Wyjazd na Erasmusa łączy podróżowanie, poznawanie ludzi i kultur oraz naukę języka

    fot. Zuzanna Balcerzak

Jakie masz pierwsze skojarzenie z Erasmusem?
Na pewno Lyon! Już na pierwszym roku studiów na Uniwersytecie Łódzkim – a wybrałam psychologię i filologię francuską – wiedziałam, że wyjadę na Erasmusa. Zależało mi na tym, aby nauczyć się specjalistycznego psychologicznego języka, który będzie pomocny w mojej późniejszej pracy z pacjentami. Z uwagi na to, że miastem partnerskim Łodzi był wówczas Lyon, wybrałam tamtejszą uczelnię – Université Lumière 2. Dzięki współpracy między miastami studenci mogli korzystać z darmowych wejść do muzeów czy galerii i zniżek na komunikację miejską. Wyjazd na Erasmusa łączył wiele rzeczy, które uwielbiam: podróżowanie, poznawanie różnych ludzi i kultur oraz kontakt z językiem francuskim.

Co zaskoczyło polską studentkę na francuskiej uczelni?
Byłam zdziwiona podejściem do Freuda. W Lyonie wzmianka o psychoanalizie i psychoterapii dynamicznej, której był twórcą, pojawiała się prawie na każdym wykładzie, czyli zupełnie inaczej niż w Polsce. U nas docenia się co prawda jego wkład w rozwój psychologii, ale kładzie nacisk na ewolucję, jaką od jego czasów przeszła ta dziedzina nauki. Z drugiej strony, studiując we Francji, zauważyłam, że terapia poznawczo-behawioralna, z którą już wówczas wiązałam swoją zawodową przyszłość [co też się stało – Paulina jest obecnie w trakcie certyfikacji w czteroletniej Szkole Psychoterapii Poznawczo--Behawioralnej CBT-EDU – przyp. red.], nie jest tam tak rozpowszechniona jak w naszym kraju i innych częściach Europy. Pomyślałam, że znając kulturę polską i francuską oraz języki obu krajów, będę mogła w przyszłości wzbogacić francuski rynek o inne spojrzenie terapeutyczne. Dużym odkryciem na francuskiej uczelni było też dla mnie międzykulturowe podejście do studiów.

Na polskiej uczelni tego nie praktykowano?
To był 2011 rok. Wówczas w Polsce nie było dużego zapotrzebowania na zgłębianie wpływu innych kultur na psychikę. Na uczelni w Łodzi miałam tylko jeden przedmiot, który się tym zajmował – psychologia międzykulturowa, wykładana w języku angielskim. 

Wróciłaś z Lyonu z konkretnym pomysłem na siebie?
Wyjazd na Erasmusa sprawił, że zainteresowałam się nowymi obszarami psychologii. Uświadomiłam sobie, że można prowadzić sesje terapeutyczne, nie będąc native’em. Kiedyś błędnie myślałam, że psycholog powinien pracować przede wszystkim w swoim języku, ponieważ – nawet świetnie władając językiem obcym – nie będzie w stanie wejść w psychikę pacjenta innej narodowości. Dziś wiem, że jest to możliwe, choć wymaga nieco więcej wysiłku. Moimi pacjentami są obecnie osoby z różnych krajów.

Na ile studiowanie w Lyonie poprawiło twoją znajomość języka francuskiego?
Francuskiego zaczęłam się uczyć jako ośmiolatka. Kocham ten język, więc romanistyka była dla mnie oczywistym wyborem. Kiedy wyjeżdżałam na Erasmusa, mówiłam już biegle po francusku, ale podczas pobytu w Lyonie poznałam prawdziwy język potoczny, slang i skróty stosowane przez młodych ludzi. Poza tym wzbogaciłam specjalistyczne słownictwo, głównie w zakresie psychologii klinicznej. W pewnym momencie na tyle wrosłam w ten język, że zaczęłam śnić po francusku.

Uważasz, że język tworzy rzeczywistość?
Tak, to zdanie we mnie rezonuje! Zauważyłam, że myśląc po polsku, czuję i zachowuję się inaczej, niż myśląc po francusku. Choć nadal jestem tą samą Pauliną Pawlak, to inaczej postrzegam rzeczywistość. Język polski jest dużo bardziej emocjonalny i oceniający, a francuski – konkretny. Zawodowo również fascynuje mnie połączenie psychiki i języka. Poszerzam wiedzę w zakresie psycholingwistyki, badając, w jaki sposób język wpływa na mózg i na nas w całości. Jestem przekonana, że na rozwój człowieka oddziałuje nie tylko to, jak do siebie mówimy, ale również w jakim języku. 

Z psycholingwistyką bezpośrednio wiąże się psychokryminalistyka, którą również się interesujesz?
Akurat tą dziedziną zainteresowałam się, zgłębiając temat manipulacji. Ciekawiło mnie, z jakich powodów niektórzy ludzie wchodzą w rolę oprawcy, a inni ofiary. Co sobie wtedy myślą (do tego konieczny jest język!) i jak w związku z tym się czują. Interesuje mnie, jakiego języka używają psychopaci i przestępcy i jaką budują narrację, by nadal czuć się dobrymi ludźmi (np. zrzucając z siebie odpowiedzialność). Każdy człowiek ma o sobie, o innych i o świecie jakąś narrację. Niektóre z nich są niebezpieczne. 

Prowadzisz psychoterapię w języku polskim, francuskim i angielskim. Czy w kwestii zdrowia psychicznego – potrzeb i problemów – Francuzi i Polacy są podobni?
W krajach, w których istnieje migracja, występuje dużo więcej zaburzeń związanych z tym tematem: wysoki poziom stresu, narażenie na stygmatyzację, problemy z poczuciem tożsamości, adaptacją, zmianą. Natomiast w Polsce częściej spotykam ludzi cierpiących na depresję.

W księgarniach można kupić twoją książkę pt. „Jak wychować dziecko na zdrowego psychicznie dorosłego”. To duże wyzwanie, i to chyba niezależnie od miejsca, w którym mieszkamy. Skąd pomysł na książkę?
Wśród moich pacjentów są osoby cierpiące na zaburzenia osobowości, na współistniejące zaburzenia, np. lękowe. Dużo trudniej jest im sprostać wymogom stawianym przez świat, ponieważ niosą już swój ciężar na plecach. Takie osoby są bardziej narażone na popełnienie samobójstwa – dotyczy to zwłaszcza osobowości antyspołecznej i borderline. Postanowiłam działać profilaktycznie, tym bardziej że w Polsce występuje bardzo wysoki wskaźnik samobójstw. Brakowało mi na rynku lektury, która mogłaby działać prewencyjnie. 

Jak sądzisz, czy przekaz twojej książki podobnie zrozumieją czytelnicy na całym świecie?
Tak, jest uniwersalna, choć myślę, że trudniej byłoby ją zrozumieć w kulturze kolektywnej. Nie dlatego, że układ nerwowy Azjaty działa inaczej niż Europejczyka, ale dlatego, że w książce promuję bycie przy sobie, dbanie o siebie. Natomiast w Azji normą jest bycie przede wszystkim dla społeczeństwa i innych, w związku z tym zachęcanie do stawiania granic i bycia asertywnym mogłoby spotkać się z lękiem przed wykluczeniem społecznym.

A jak twoją książkę odebraliby Francuzi? Jak oni wychowują dzieci?
Mam wrażenie, że Francuzi jako naród są bardziej emocjonalnie dojrzali, bardziej swobodni, co przekłada się na wychowywanie dzieci w poczuciu bezpieczeństwa, godności, akceptacji. Nasz system wychowania jest opresyjny, fasadowy, wymagający podporządkowania i często wręcz dyskryminujący dzieci. Mój głos może wydawać się krytyczny, natomiast wydaje mi się, że naszedł czas, aby skonfrontować się z rzeczywistością.

Masz poczucie, że doświadczenie zdobyte na Erasmusie wciąż przydaje ci się w pracy?
Oczywiście, zwłaszcza znajomość języka francuskiego, za pośrednictwem którego komunikuję się z pacjentami. W Polsce jest sporo frankofonów, pracujących w korporacjach czy studiujących np. w Centrum Kształcenia Międzynarodowego Politechniki Łódzkiej. Osoby te również często potrzebują terapii albo konsultacji psychologicznej. Dzięki temu, że poznałam język specjalistyczny oraz różnice kulturowe, mogę zapewnić wsparcie terapeutyczne w języku ojczystym Francuzom, Belgom czy Kanadyjczykom.