treść strony

Europa dla Aktywnych

Między ludźmi i narodami

Marcin Hościłowicz

Marcin Hościłowicz

Laureat nagrody EDUinspirator 2022. Od 30 lat realizuje międzynarodowe programy edukacyjne. Nauczyciel języka angielskiego w III Liceum Ogólnokształcącym z Oddziałami Dwujęzycznymi w Suwałkach, doradca metodyczny Suwalskiego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli.

W okolicach 11 listopada spotkałem się z kolegą na późnym obiedzie. Rozmowa – jak zwykle o tej porze roku – zeszła na Święto Niepodległości. Kamil, skłonny do mocnych tez, rzucił nagle: „Idea narodu przynosi tylko negatywne skutki. Utożsamianie się z grupą prowadzi do ksenofobii, konfliktów i wojen. Unia Europejska jest genialna, bo zaciera te granice”. Dyskusja od razu zrobiła się gorąca. Mówiliśmy o tożsamości, przywiązaniu do regionu, o emocjach związanych z jedzeniem, świętami i symbolami. Czy w ogóle da się żyć bez „my” i „u nas”?

Kamil dorzucił jeszcze: „A twój Erasmus+ nie istniałby bez UE”. Przyznałem mu rację, ale dodałem: „Tak, tylko że nie miałby też sensu, gdyby wszystkie kraje były identyczne”.
Właśnie na różnorodności opiera się istota programu. Erasmus+ działa dlatego, że Europa nie jest jednolita. Młody człowiek, trafiając do innej szkoły i środowiska, doświadcza różnic nie jako zagrożenia, ale jako wartości. Program nie likwiduje narodów – pozwala je zobaczyć od środka, w codziennych gestach i zwyczajach.

Po latach realizacji projektów wiem jedno: problemem nie jest tożsamość, tylko brak kontaktu między tożsamościami. Brak rozmowy, wspólnej pracy, gotowania czy kolacji. Brak doświadczenia, które zamienia abstrakcyjnego „obcego” w człowieka z historią, głosem i poczuciem humoru.

Na mobilnościach widać to najlepiej. Najpierw każdy trzyma się swojej grupy. Potem przychodzi codzienność: wspólne zadanie, żart, pytanie o jedzenie, nieporadna próba wymówienia obcego słowa. Nagle różnice przestają dzielić – zaczynają fascynować. Kultura drugiej osoby przestaje być teorią z podręcznika, staje się żywym doświadczeniem.

Usłyszałem kiedyś zdanie, które wraca do mnie przy każdym przygotowywaniu wyjazdu: „Najłatwiej nienawidzić tych, których się nigdy nie spotkało”. Erasmus+ odwraca tę zasadę. Zamiast „oni” pojawiają się imiona: Jorge, Artemis, Ulla. Zamiast strachu– ciekawość. Zamiast pogardy – zrozumienie. Tego nie da się osiągnąć traktatem ani konferencją. To dzieje się między ludźmi.

Erasmus+ nie zaciera różnic, lecz uczy żyć obok nich – i dzięki nim. Nie wymaga rezygnacji z własnej tożsamości, a pokazuje, że cudza tożsamość nie jest dla nas zagrożeniem.

Kiedy wracam do tamtej rozmowy z Kamilem, uśmiecham się. Miał rację: bez UE nie byłoby Erasmusa+. Ja też miałem rację: bez europejskiej różnorodności program byłby pusty.

Przypomniałem mu wtedy, że to właśnie na Erasmusie jego córka poznała Lucio. On mieszka we Włoszech, ona w Polsce, a mimo to co dwa tygodnie latają do siebie. Program, który opiera się na różnicach, potrafi czasem połączyć ludzi bardziej niż cokolwiek innego. 

Zainteresował Cię ten tekst?
Przejrzyj pełne wydanie Europy dla Aktywnych 4/2025: