treść strony

EPALE

Kamera cię nie kocha? Jak wystąpić w kursie wideo i zachować resztki godności?

Piotr Maczuga

Piotr Maczuga

Od ponad dekady zajmuje się zagadnieniami stosowania nowych technologii w edukacji dorosłych. Współautor podręczników w zakresie m.in. webinarów, webcastów, knowledge pills. Metodyk, twórca szkoleń z zakresu wykorzystania multimediów w uczeniu i biznesie oraz publikacji poświęconej tej tematyce. Autor bloga (www.maczuga.edu.pl/blog). Ambasador EPALE.

Na wstępie zaznaczę, że odnoszę się wyłącznie do roli edukatora, która polega na dostarczaniu treści merytorycznej i wykładaniu jej przed kamerą. Zakładamy, że wszelkie technikalia nas nie dotyczą, ponieważ siła wyższa, która wyznaczyła nas do wykonania tej prawie samobójczej misji, zadbała o całe zaplecze – nazwijmy je w uproszczeniu – filmowe i postprodukcyjne. My musimy jedynie przełożyć naszą wiedzę w danej dziedzinie i to, co robimy jako eksperci, na scenariusz, a później stanąć przed kamerą i w zajmujący sposób o tym opowiedzieć. Łatwizna.


Powinienem chyba zacząć od zaprojektowania tzw. sytuacji edukacyjnej, naszkicowania skryptu? Tak przebiegałoby to w idealnym świecie, ale w takim ten poradnik
by nie powstał. Jako edukatorzy rzuceni na głęboką wodę cyfrowej produkcji często nie mamy już czasu na obmyślanie strategii, tylko niemal od razu musimy
przejść do działań operacyjnych, zakładając, że strategia wykuje się w boju. Nie porzucam jednak tematu projektowania – wrócę do niego przy mniej stosownej
okazji, opisując sytuację, kiedy skutki braku projektowania są najbardziej odczuwalne.

Spróbujmy najpierw zmierzyć się z niechęcią do kamery. Zacznijmy od oczywistego stwierdzenia, że ludzie są różni – jedni radzą sobie świetnie, nabywają doświadczenie i dzięki temu idzie im jeszcze lepiej. Inni męczą potwornie siebie i ekipę zmuszoną do ich oglądania. W przypadku tych drugich kolejne występy przed kamerą tylko pogłębiają traumę. Tak po prostu jest i nie ma co udawać, że ciężką pracą można osiągnąć poziom mistrzowski. Myślę, że 90% populacji może w ten sposób dojść do wyników co najmniej zadowalających, a dla 10% nie ma żadnego ratunku.

To trochę jak ze śpiewem – dobry nauczyciel i miesiące treningów sprawią, że zaśpiewasz i nie będziesz fałszować, ale czy śpiew będzie twoją mocną stroną? Czy rzucisz publiczność na kolana? Raczej nie. Nikt za to nie powie, że fałszujesz. Jeśli jednak, zamiast ćwiczyć, skupisz się na własnych ułomnościach, porównasz je z poziomem prezentowanym przez najlepszych w branży, którym teoretycznie wszystko przychodzi łatwo, to rzeczywiście niczego nie osiągniesz. Możliwe oczywiście, że znajdujesz się we wspomnianych dziesięciu procentach tych, którym słoń nadepnął na ucho, odbierając przy tej okazji prezencję, elokwencję, dykcję, odporność na stres i ogólną ogładę.
Załóżmy jednak, że tak nie jest i znalazłeś sobie miejsce gdzieś na środku pagórka wykreślonego przez rozkład Gaussa, między osobami superzdolnymi a wyjątkowo nieutalentowanymi.

W domu czy w studiu?
Zanim zdążysz dobrze zastanowić się nad skryptem lub scenariuszem albo sięgnąć po jakiekolwiek narzędzia i techniki projektowania sytuacji edukacyjnej, dopadnie cię szara rzeczywistość. Spotkasz się z pytaniem, czy wolisz nagrywać kurs w studiu (lub w innej zaadaptowanej przestrzeni), czy przed kamerą internetową w domu. Innymi słowy – rozstrzygnie się, czy walka odbędzie się na obcej, czy na własnej ziemi.

Bardzo często decyzje podjęte są już wcześniej i wynikają z uwarunkowań całego projektu, jeśli jednak masz wybór, warto rozważyć oba scenariusze. Nagranie w studiu, przed prawdziwą kamerą, daje przeważnie dużo lepszy efekt wizualny, co nie jest bez znaczenia. Zazwyczaj człowiek dopingowany przez innych (a tak dzieje się w studiu) jest w stanie wykrzesać z siebie więcej energii i choć przekazuje te same treści, co podczas nagrania w domu, całość po prostu lepiej się ogląda.

Od organizatora całego przedsięwzięcia zależy, kto będzie ci służył pomocą. Wbrew pozorom jest to bardzo istotne i warto o to zapytać. Na pewno przyda się osoba doświadczona, która stawała po obu stronach kamery (każdy, kto nagrał własny kurs wideo, jest bogatszy o wiele nowych doświadczeń). Nie chodzi o to, by ona wyłącznie podpowiadała ci i wymądrzała się, ale by umiała wczuć się w rolę innego edukatora i znała specyfikę nauczania. Najlepszy operator kamery w niczym nie pomoże, jeśli nie wie,
na czym polega nauczanie. Skład zwycięskiej drużyny ma zatem wielkie znaczenie, podobnie jak jej liczebność. W skrócie – im mniej obserwatorów przygląda się twojej pracy, tym lepiej. W większości przypadków za kamerą wystarczą maksymalnie dwie osoby, ale to oczywiście zależy od konkretnych warunków i pomysłu na nagranie.

Koncepcja nagrania
No właśnie – koncepcja. Może się okazać, że nastawiasz się na prosty wykład na stojąco lub siedząco, a reżyser wymaga od ciebie dodatkowych działań i zastosowania skomplikowanej choreografii. Dzieje się tak raczej rzadko – doświadczeni producenci e-learningu wiedzą, że lepsze jest wrogiem dobrego. Jakieś kompromisy trzeba będzie jednak uwzględnić.

Zapewne operator kamery przestawi cię kilka razy niczym mebel i spojrzy na ciebie mocnokrytycznie. Nie przejmuj się tym, nie denerwuj się. Ci wszyscy ludzie próbują jedynie doprowadzić do tego, żeby wszystko ładnie wyglądało – na tym etapie faktycznie jesteś dla nich gadającym meblem, który trzeba ładnie oświetlić. Przy tym jednak pamiętaj, że podczas nagrania musi ci być wygodnie. Jeśli więc ktoś ustawi cię odpowiednio do światła bądź kamery i zapyta, czy czujesz się komfortowo, zastanów się, zanim odpowiesz – weź pod uwagę to, że w jednej pozie spędzisz kilka godzin. Najważniejsze, by wszystko ustalić przed pierwszym nagraniem, ponieważ jeśli w jego trakcie pojawią się rozbieżności, to trudno będzie je naprawić.

Przed kamerą możesz oczywiście stać albo siedzieć. Możesz też (choć nie musisz) korzystać z pomocy dydaktycznych. Duży ekran LCD przyda się przykładowo jako wirtualna tablica i miejsce prezentacji slajdów, ale może też być ciałem obcym, które będzie ci przeszkadzało i rozpraszało cię. W związku z tym warto dowiedzieć się, co możesz zrobić w trakcie nagrania, a czego nie (zazwyczaj przed kamerą nie wolno chodzić) i co się dobrze sprawdzi lub przeciwnie – spowoduje komplikacje.

Jeśli jednak nie czujesz się na siłach mierzyć z wyzwaniami w studiu, możesz zaproponować nagranie w formie zdalnej. Jest ona wygodna, ponieważ nie trzeba nawet wychodzić
z domu, jednak cierpi na tym sfera wizualna. I choć nie jest to najistotniejsza kwestia, nie znaczy, że nie jest ważna. Na ogólną ocenę kursu składa się wiele czynników. Nawet jeśli wygląd odpowiada za – załóżmy – 10% sukcesu, to podobnie jak na egzaminie dojrzałości, lepiej te procenty mieć, niż ich nie mieć. W końcowym rozrachunku to właśnie pojedyncze punkty odpowiadają za to, że ktoś się dostanie na wymarzone studia, a ktoś inny nie.

Jeśli zatem realizujesz nagranie za pomocą kamery internetowej, to oczywiście musisz zadbać o odpowiednie otoczenie i „ciszę na planie”. Zasady są takie same, jak w przypadku
webinarów czy spotkań online – można się z nimi łatwo zapoznać, bo w czasie pandemii COVID-19 powstało sporo poradników na temat tego, jak ustawić kamerę internetową,
dobrać tło i odpowiednio się oświetlić (nie będę więc tego tematu szerzej tutaj omawiał).

Siedząc przed własnym komputerem, masz tę przewagę, że na ekranie wyświetlasz sobie notatki i inne pomoce dydaktyczne. Nie musisz zatem przez cały
czas korzystać z prezentacji, która jest częścią kursu – dobrze przygotowane notatki ułatwią ci nawigację po poszczególnych lekcjach. Nie oznacza to jednak, że możesz przez
całe nagranie patrzeć w ekran – nad tym na pewno trudniej zapanować podczas transmisji z domu (tu widać przewagę obecności w studiu). Wreszcie dochodzimy do kluczowej kwestii, mianowicie:

Nie czytaj!
Dlaczego to akurat ciebie zaproszono do poprowadzenia kursu? Odpowiedź jest prosta – ponieważ jesteś ekspertem. Ktoś liczy na twoją wiedzę i twoje doświadczenie, być może
kieruje się również renomą, którą wypracowałeś sobie w środowisku. Jeśli zamierzasz przeczytać skrypt, ponieważ za nic w świecie nie potrafisz jego treści przekazać w formie w miarę swobodnego wykładu, to dla dobra wszystkich – w ogóle nie podejmuj wyzwania! Wiem, że to brzmi brutalnie, bo nie każdy ma predyspozycje do występowania przed kamerą. Dlaczego jednak – jako potencjalny odbiorca takiego produktu edukacyjnego – nie miałbym być krytyczny, kiedy zamiast obiecanego eksperta, dostaję kiepskiego i zestresowanego lektora?

Uwierzcie mi, zdaję sobie sprawę, jak to jest po drugiej stronie kamery i znam różne podejścia do nagrywania (nie chcę wspominać swoich początków, a i teraz daleko mi do oceny celującej). Wiem jednak, że ludzie postrzegają cię jako eksperta. Jeśli podasz im ogólniki, które w pół minuty mogą znaleźć w Wikipedii – będą się nudzili. Jest jednak czynnik, który sprawia, że doskonale radzisz sobie w sali szkoleniowej – twoje doświadczenie zawodowe. W zanadrzu masz pewnie mnóstwo przykładów, które możesz zamienić w fascynujące case studies – ludzie to kochają. O czymś takim mówi się „mięso”, ponieważ jest to konkretna treść, której za ciebie nie stworzy nikt inny. To potwierdza tylko twoją wyjątkowość w roli trenera online. Postaw więc na swoje mocne strony, a ogranicz słabsze.

Projektujemy
Zazwyczaj wszystko musisz zaprojektować samodzielnie. Twoją pracę oceniają osoby, które z reguły nie są edukatorami. Czy to może działać? Może, ale nie zawsze dobrze. Jeśli w zespole wydelegowanym przez zlecającego nie ma nikogo, kto potrafi zaprojektować kurs online, lub zamawiający twierdzi, że to nic trudnego i wystarczy podzielić warsztat czy
szkolenie na kilkanaście lekcji oraz dodać quizy, to uciekaj jak najszybciej. Nie odwracaj się do takiej osoby plecami, ponieważ jest edukacyjnym szaleńcem, a ty nie potrzebujesz
więcej kłopotów. W procesie musi uczestniczyć ktoś, kto zna się na uczeniu online.

Trzeba sobie uświadomić, że minęło już trochę czasu od roku 2010, kiedy dopiero powstało Udemy, a my uczyliśmy się wszystkiego od początku, bo edukacja online z wykorzystaniem wideo była nowością. Dziś działamy na bardzo poważnym rynku, na którym tworzenie kursu online bez instructional designera – osoby, która ci w tym pomoże – przypomina próby prowadzenia pociągu przez kelnera z Warsa (bo decydenci doszli do wniosku, że maszynista niepotrzebnie komplikuje sprawy i zwiększa koszty).

Instructional designer jest w tym procesie najważniejszy. Jeżeli ktoś oczekuje od ciebie zaangażowania się w nową formę uczenia, która wiąże się z zaprojektowaniem treści i procesów, to masz prawo wymagać wsparcia tego rodzaju specjalisty. Nie zawsze go potrzebujesz, ale zawsze ci się należy. Jeśli takiej pomocy nie otrzymasz, możesz z czystym sumieniem podziękować zamawiającemu za współpracę.

Na koniec
To, co opisałem, znacząco odbiega od znanych schematów i protokołów działania. Chciałem wytrącić cię z myślenia w modelu „10 kroków, które musisz zrobić, aby...” i wrzucić w środek procesu twórczego (jak do wirującego bębna pralki automatycznej). Nie zwalnia cię to jednak z konieczności śledzenia poradników dotyczących projektowania i tworzenia kursów oraz innych formatów kształcenia online.

Sporo materiałów można znaleźć na platformie EPALE, a ja chętnie „dyżuruję” tam w sekcji komentarzy, aby odpowiadać na twoje pytania. Kto wie, może spotkamy
się też kiedyś na planie nagrania?