treść strony

EURECA-PRO

Naturalni partnerzy do działania

prof. dr hab. inż. Marek Pawełczyk

prof. dr hab. inż. Marek Pawełczyk

Prorektor ds. nauki i rozwoju Politechniki Śląskiej wchodzącej w skład Uniwersytetu Europejskiego EURECA-PRO, wyróżniony w kategorii Osobowość w konkursie „Uniwersytety Europejskie – Sojusze Przyszłości” organizowanym przez Fundację Rozwoju Systemu Edukacji.

Marek Pawełczyk

Rozmowa z prof. dr. hab. inż. Markiem Pawełczykiem, prorektorem ds. nauki i rozwoju Politechniki Śląskiej wchodzącej w skład Uniwersytetu Europejskiego EURECA-PRO, wyróżnionym w kategorii Osobowość w konkursie „Uniwersytety Europejskie – Sojusze Przyszłości” organizowanym przez Fundację Rozwoju Systemu Edukacji.

Czy Politechnika Śląska uczestniczy w konsorcjum dlatego, że chciała, czy może dlatego, że musiała, bo staje się to standardem? 
Bardzo chcieliśmy się w ten sojusz zaangażować! Propozycję – od zaprzyjaźnionego z nami od lat uniwersytetu z Leoben – otrzymaliśmy na bardzo wstępnym etapie, długo przed terminem złożenia wniosku w drugiej edycji konkursu (European University Initiative – EUI) organizowanego przez Komisję Europejską. Podczas krótkiego wyjazdu rodzinnego otrzymałem telefon z Leoben w tej sprawie. Władze austriackiego uniwersytetu wyobraziły sobie współpracę w gronie uczelni, które kiedyś koncentrowały się na przygotowywaniu kadry i prowadzeniu badań naukowych dla przemysłu ciężkiego, a w ostatnich latach przeszły przez proces transformacji – i spotkały się z podobnymi szansami i wyzwaniami. Od razu mnie to zainteresowało, wstępnie potwierdziłem nasz udział i wspólnie z Jego Magnificencją Rektorem podjęliśmy przygotowania.

Pierwsza, trzyletnia faza działalności uniwersytetu EURECA-PRO wkrótce dobiegnie końca. Jaka była rola Politechniki Śląskiej? 
Na etapie przygotowywania wniosku powierzono nam rolę uczelni odpowiedzialnej za jeden z ważniejszych obszarów – pakiet governance, czyli przygotowanie operacyjnej struktury i reguł zarządzania całym uniwersytetem. Nie ograniczyliśmy się tylko do sfery zarządczej. W zakresie dydaktyki zaproponowaliśmy podejście zorientowane projektowo (project based learning – PBL), doskonale nam znane, bo Politechnika Śląska jest liderem w kraju, jeśli chodzi o rozwój studenckiego ruchu naukowego: liczba zespołów studenckich kształcących się metodą PBL przekracza dwieście rocznie, a studenckich kół naukowych mamy około 180. Z kolei w zakresie badań naukowych zaproponowaliśmy wybranie kilku kluczowych obszarów, które nas, członków konsorcjum, identyfikują i wyróżniają. Te pomysły spotkały się z dobrym przyjęciem, a lider konsorcjum okazał się bardzo sprawny i przekonał pozostałe uczelnie z Grecji, Hiszpanii, Niemiec i Rumunii do wsparcia naszych pomysłów.

Jak wypadły wasze plany w zderzeniu z rzeczywistością? 
Oczywiście wyobrażaliśmy sobie, że niektóre sprawy pójdą łatwiej. Łatwiej nie dlatego, że np. zaangażowanie partnerów miałoby być większe – bo na to absolutnie nie narzekamy i dla wszystkich uczelni EURECA-PRO jest programem strategicznym. Szczegółowa inwentaryzacja formalnoprawna pokazała jednak, że w pewnych sprawach różnice są większe, niż się spodziewaliśmy. Przykładowo w zakresie kształcenia wszyscy wyraziliśmy wolę zorganizowania wspólnych programów studiów, ale jak przyszło do pracy nad szczegółami, okazało się, że podobne kierunki studiów na jednej uczelni trwają sześć, na drugiej siedem, a na trzeciej dziesięć semestrów. Mówię o studiach pierwszego stopnia! Najważniejsze jest jednak to, że na każdej z uczelni znalazły się zespoły obejmujące także rektorów, które mają głęboką wolę radzenia sobie z wszelkimi trudnościami.

I jak je pokonano? 
Przede wszystkim staramy się tak funkcjonować, by ważne kwestie uzgadniać, a nie rozstrzygać w głosowaniu. Jeśli dany partner oferuje studia krótsze lub dłuższe niż pozostałe uczelnie – wiemy, że współpraca z nim wymaga czasu i że na razie musimy wykorzystywać inne formy dydaktyczne. Możemy współdziałać np. w zakresie mikropoświadczeń albo tworzyć wspólne specjalności, czyli moduły prowadzone niekoniecznie przez cały okres studiów. Innymi słowy, rozwiązaniem mogą być duże przedsięwzięcia typu project based learning, pozwalające na zaliczanie wielu przedmiotów i obejmujące znaczną część semestru.

Czy zatem jest to współpraca kilku prędkości? Z niektórymi głębsza, z innymi płytsza? 
Tak bym tego nie nazwał. Tam, gdzie dany partner z drugim lub kolejnym jest w stanie coś zrealizować – bez straty dla pozostałych – to wykorzystujemy taką możliwość. Nawet gdyby wszystkie uczelnie miały taki sam system kształcenia, jeden kierunek na tylu uczelniach i tak fizycznie nie byłby możliwy.

Co się w takim razie udało na Politechnice Śląskiej w zakresie oferty kształcenia stworzonej wspólnie z partnerami? 
Na razie na Politechnice Śląskiej opracowaliśmy specjalność związaną z odpowiedzialną konsumpcją i produkcją, która – mamy nadzieję – okaże się sukcesem, bo jej program jest szczególnie atrakcyjny. Wciąż pracujemy natomiast nad uruchomieniem nowego kierunku, który na Politechnice dotychczas nie istniał. Zdecydowaliśmy się go utworzyć wspólnie z partnerem z Austrii po wstępnym uzgodnieniu z rektorem tamtejszej uczelni. Zespoły pracowników z obu placówek zaczęły już się spotykać i pracować nad formalnymi dokumentami. Do stworzenia kierunku potrzeba jednak dodatkowych środków – i bardzo liczymy tu na wsparcie Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji. Nowa perspektywa Erasmus+ oferuje znacznie więcej niż to, z czego byliśmy w stanie do tej pory skorzystać. Złożyliśmy różne wnioski o dofinansowanie. Mam nadzieję, że wiele z nich zostanie rozpatrzonych pozytywnie. 
Wracając do pytania o ofertę kształcenia w ramach EUI: w pierwszej fazie projektu, czyli w latach 2020–2023, bardzo ambitnie podeszliśmy do realizacji tego typu zadań, ale trzeba jednak zaznaczyć, że nawet na drugim etapie Komisja Europejska nie oczekuje rzeczy niemożliwych. Twórcy programu ogłaszający konkurs przewidzieli, że pierwsza faza będzie miała charakter organizacyjny: mieliśmy poznać się wzajemnie, jeśli chodzi o dydaktykę, naukę czy sprawy organizacyjne, uruchomić pewne inicjatywy w zakresie kształcenia i nauki oraz zaplanować pracę na kolejne lata. I to zrobiliśmy.

Ale w dziedzinie badań nie skończyło się na rozpoznaniu możliwości – bo właśnie wspólnie dostaliście grant w programie Horyzont Europa, związany z dziedzictwem. 
Tak, powołane przez nas zespoły projektowe intensywnie pracują nad przygotowaniem wniosków projektowych w zdefiniowanych obszarach. Nabór, o którym Pan Redaktor wspomina, był dość specyficzny: członkowie konsorcjum z „nowych” państw Unii mogli określić dziedziny, w których chcą się rozwinąć, a uczelnie ze „starych” państw – w naszym przypadku Niemiec, Austrii i Hiszpanii – miały wesprzeć nas swoim potencjałem: osobowym i infrastrukturalnym. Projekt dotyczy szeroko rozumianego dziedzictwa. Temat zaproponowali Grecy, bo u nich wszelkie aspekty historyczno-architektoniczne odgrywają ważną rolę. Zabytki ulegają degradacji, więc potrzebne jest wsparcie, konieczne są np. badania materiałowe. I tutaj inne uczelnie mogą się włączyć. Z kolei dla Politechniki Śląskiej ważne jest dziedzictwo przemysłowe Śląska i transformacja ku nowoczesności. Taka propozycja zyskała uznanie recenzentów i uzyskaliśmy finansowanie projektu Horyzont Europa, który zostanie uruchomiony za kilka miesięcy.

Innymi słowy, stworzenie EUI przyczyniło się do bardziej skutecznego ubiegania się o wnioski w programie Horyzont Europa? 
Tak, w tym zakresie wyszliśmy poza wstępnie zdefiniowane cele, które w pierwszej fazie EUI miały się koncentrować na sprawach organizacyjnych. Nasze zespoły badawcze, koordynowane przez profesorów z poszczególnych uczelni, stały się swego rodzaju ambasadorami konsorcjum początkowo w ramach pięciu, aktualnie zaś sześciu obszarów badawczych. Dla każdego z tych obszarów uczelnie wydelegowały koordynatora – łącznika. Jego zadaniem jest wskazać na swojej macierzystej uczelni zespoły, które mogą pracować nad danym wnioskiem. Takich projektów powstaje obecnie kilka. Efekty są obiecujące i pozwoliły nam zyskać doświadczenie, które umożliwiło lepiej, dojrzalej zdefiniować tę drugą fazę współpracy.

Proszę powiedzieć o nich coś więcej. 
Jedna to Uniwersytet w Hasselt, zlokalizowany bardzo blisko Brukseli, co na pewno nam pomoże w sprawach organizacyjnych. A druga uczelnia to bardzo duży Uniwersytet w Lorraine we Francji, który powstał ok. 10 lat temu z połączenia ośmiu mniejszych uczelni.

Teraz wasze konsorcjum na mapie rozciąga się od Suwałk po Gibraltar. 
Może troszkę północy Europy nam brakuje – nie mamy w swoim gronie uczelni z krajów skandynawskich czy nadbałtyckich, ale nie można mieć wszystkiego. Ważne, że przyświeca nam ta sama idea: członkowie konsorcjum to nasi naturalni partnerzy do różnego rodzaju działań. Jeśli ktoś z naszej uczelni ma jakiś pomysł badawczy i chce, by znaleźć mu partnerów – uznajemy, że są nimi członkowie EUI. I to się doskonale sprawdza: w ramach projektu przekazujemy informację dalej i ci partnerzy po drugiej stronie znajdują się w ciągu kilku dni. W drugą stronę podobnie: jeśli któryś z partnerów informuje, że chce realizować np. projekt studencki, to komplementarną grupę studentów i opiekunów naukowych znajdujemy błyskawicznie. W projekt EURECA-PRO angażujemy na uczelni bardzo dużą liczbę osób, która się wciąż powiększa.

Skala oddziaływania często jest pochodną środków, które są do dyspozycji. Czy pan ocenia te środki jako duże, małe, wystarczające? Czasami wielkie idee rozbijają się o prozaiczne kwestie. 
Tak, oczywiście! Grant związany z udziałem w EUI niewątpliwie bardzo się przydał po to, by zorganizować się na uczelni oraz zaangażować część personelu administracyjnego i kadry naukowej w tworzenie pewnych dokumentów, przygotowanie rozwiązań i ich implementację. W tych działaniach – a także w wykładach i w wizytach studyjnych – brało udział ok. 150 osób. Jeśli jednak chcemy, by idea Uniwersytetów Europejskich była rozwijana i stanowiła olbrzymią wartość na uczelni, powinna być traktowana jako program strategiczny, a nie jako pojedynczy projekt. Czyli musi zostać dopełniona innymi działaniami wkomponowanymi w funkcjonowanie uczelni i wsparta dodatkowymi środkami. Jeśli mówimy, że w drugiej fazie EUI chcemy objąć zasięgiem Uniwersytetu Europejskiego 50% studentów i 50% kadry, to na pewno nie za te pieniądze – mimo że one w drugiej fazie będą większe niż w pierwszej.

Jak więc zwiększać zasięg oddziaływania EUI w istniejących realiach finansowych? 
Warto pamiętać, że zaangażowanie dużej liczby studentów nie musi powodować proporcjonalnego wzrostu kosztów. Zamiast wyjazdowych, kilkumiesięcznych czy całosemestralnych pobytów na zagranicznej uczelni możemy przecież organizować wykłady gościnne z udziałem naukowców z zagranicy. Koszt będzie bardzo podobny, niezależnie od tego, czy weźmie w nich udział dziesięć osób, czy sto. Jako Politechnika Śląska opracowaliśmy zresztą dokument nazywany Financial sustainability, który określa, co jest nam potrzebne i jak możemy zdobywać środki, żeby współpraca się rozwijała. A możliwości jest naprawdę bardzo wiele: jest Erasmus+, jest program Horyzont Europa, jest też wiele programów krajowych nakierowanych na współpracę międzynarodową, konkursy ogłaszają też Narodowa Agencja Wymiany Akademickiej (NAWA) czy Narodowe Centrum Nauki. Pragnę podkreślić również, że w pierwszej fazie otrzymaliśmy wsparcie ministerstwa na pokrycie kosztów wkładu własnego i liczymy na co najmniej takie samo, a nawet znacznie większe wsparcie w drugiej fazie. Odpowiedni wniosek już złożyliśmy.

Czy przy tym poziomie finansowania można sobie wyobrazić, że wasza współpraca pogłębi się na tyle, że stworzycie jedną osobę prawną? 
To jest dobre pytanie – Komisja Europejska przewidziała możliwość stworzenia przez uczelnie tzw. legal entity, czyli podmiotu – np. spółki posiadającej osobowość prawną, kontrolowanej przez członków konsorcjum lub ich spółki celowe. Taki podmiot miałby służyć przede wszystkim zwiększeniu operacyjności, np. w sytuacji, gdyby EUI zechciała wystąpić z ofertą do przedsiębiorców. Taką ofertę musi ktoś podpisać – i oczywiście można założyć, że dokument przechodzi przez ileś szczebli i ostatecznie dochodzi do lidera konsorcjum. Ale nie jest to idealne rozwiązanie. Czasem lepiej mieć osobną strukturę, która w części spraw – formalnych czy finansowych – nas reprezentuje. 
W przypadku naszego EUI analizowaliśmy prawne uwarunkowania stworzenia takiej legal entity, ale na razie uznaliśmy, że poczekamy na wyniki pilotażu zorganizowanego przez Komisję Europejską, pod koniec drugiego roku II fazy działania EUI przyjrzyjmy się efektom i sprawdzimy, jakie rozwiązanie jest dla nas najkorzystniejsze. Jesteśmy także w stałym kontakcie z innymi polskimi uczelniami będącymi członkami sojuszy europejskich i wymieniamy się doświadczeniami.

Stworzenie spółki do reprezentacji konsorcjum to jednak zupełnie co innego niż postawienie na czele całego Uniwersytetu Europejskiego jednego rektora. Czy to jest w ogóle realne? 
Nie, nawet w długim horyzoncie czasowym czegoś takiego nie przewidujemy, choć zaplanowaliśmy fazy rozwoju EURECA-PRO aż do 2040 roku. Autonomiczność tego Uniwersytetu jako platformy współpracy będzie oczywiście rosła – będzie on miał swój senat, statut czy regulamin organizacyjny – ale nadal będzie to sieć. Jeśli przekształci się w uczelnię, to raczej o charakterze parasolowym, która będzie kontrolowana przez radę złożoną z rektorów uczelni ją tworzących. O uniezależnieniu się takiej uczelni nie rozmawiamy. Są też w tej sprawie głosy z innych krajów, np. wypowiedź wysokiej przedstawicielki rządu Danii, która wyraźnie postawiła granice: stwierdziła, że system duński nie zaakceptuje takich zmian, które oznaczałyby oddanie części suwerenności w obszarze szkolnictwa wyższego. My także nie chcemy oderwać niczego od Politechniki Śląskiej czy od którejkolwiek innej uczelni – byłby to mało stabilny twór, nie do końca wiadomo, czemu służący.

Międzynarodowe, europejskie uniwersytety miałyby być konkurencją dla uczelni amerykańskich i azjatyckich – tego chciała Komisja Europejska. 
Ten model promowany przez Komisję już ewoluuje, bo Bruksela widzi, jakie są tendencje rozwojowe. Gdybyśmy rzeczywiście chcieli stworzyć tak silne jednostki, by mogły konkurować z uniwersytetami amerykańskimi, musielibyśmy myśleć o większym zespoleniu i innych kryteriach doboru partnerów. Obecnie Uniwersytety Europejskie powstają wokół jakiejś myśli przewodniej – w naszym przypadku to jest responsible consumption and production, choć bardzo szeroko rozumiane. Gdyby uczelnie wiedziały, że za ileś lat stracą całość lub część swojej autonomii, na cały proces tworzenia konsorcjum musiałyby spojrzeć inaczej. By móc złożyć tak daleko idące deklaracje, że chcemy integrować się z tym, a nie innym uniwersytetem czy politechniką, konieczna byłaby wieloletnia dyskusja w ramach poszczególnych uczelni. 
Równocześnie trzeba podkreślić, że udział w Uniwersytecie Europejskim – z czego chyba wszyscy już sobie zdają sprawę – nie powinien oznaczać zawłaszczenia danej uczelni przez to jedno, konkretne konsorcjum.

Połączenie uczelni nie wchodzi jednak w grę przez jeszcze długie lata – wszystko ma służyć osiąganiu korzyści, a nie wzajemnemu ograniczaniu się. Do takiej decyzji musiałyby być przede wszystkim przekonane wspólnoty naszych uczelni. 
Podsumowując: z jednej strony trzeba podkreślić, że rozpad EUI byłby wstrząsem, i to nie tylko wizerunkowym, bo nasze zaangażowanie jest bardzo duże: w dydaktyce, nauce, kwestiach organizacyjnych czy transferze technologii. Zaangażowanie wszystkich naszych partnerów, wyśmienita współpraca i zrozumienie osób na różnych szczeblach organizacyjnych pozwalają z optymizmem patrzeć w przyszłość. Z drugiej strony jednak – udział w EUI nie może ograniczać funkcjonowania Politechniki Śląskiej na innych płaszczyznach.

Wróćmy do bardziej przyziemnych kwestii: jakie będą korzyści dla studentów z II fazy projektu – poza jednym wspólnym kierunkiem, o którym już wspomnieliśmy? 
Jeden, dwa, nawet pięć kierunków studiów stworzonych w ramach EUI absolutnie nie wyczerpie oferty dla studentów. One zawsze obejmą wyłącznie jakąś grupę zainteresowania, związaną z danym kierunkiem. Dlatego oferujemy różnego rodzaju kursy, konkursy, wykłady, staże, wizyty – dla wszystkich, niezależnie od tego, na jakim kierunku studiują albo na którym roku. Studenci otrzymają ofertę wyboru spośród olbrzymiej liczby kilkuset przedmiotów, prowadzonych przez poszczególnych partnerów, zarówno w języku angielskim, jak i językach narodowych. To coś w rodzaju indywidualnie kształtowanej ścieżki kształcenia. Założyliśmy, że będziemy starać się pozyskać wszelkie możliwe środki, aby taka forma kształcenia mogła się odbywać w formie kontaktowej. Pamiętajmy, że wyjazd nie musi obejmować całego semestru. Zwyczajowo przedmiot prowadzony jest przez cały semestr, ale można przecież zdecydować się na formę blokową – i 30 godzin zrealizować np. w dwa tygodnie – student wyjeżdża, realizuje program i po dwóch tygodniach ma już zaliczony cały przedmiot na cały semestr. Ta metoda jest skuteczna, a przy tym dużo tańsza: koszty delegacji studenta są niższe niż w przypadku wyjazdu na cały semestr. A jeśli przedmiot składa się z dwóch części: wykładu i zajęć praktycznych w laboratorium, to wykład może odbyć się w formie zdalnej, a wyjazd może obejmować dwutygodniowe zajęcia praktyczne w celu zaliczenia ćwiczeń.

Elementem EUI miał być też wirtualny kampus, w ramach którego uczelnie miały otworzyć u siebie nawzajem laboratoria i biblioteki. Czy to już się udało? 
Education Council, utworzona w ramach EUI, pracuje nad rozwiązaniami, by student jednej uczelni z sojuszu był tak samo traktowany przez systemy informatyczne pozostałych członków konsorcjum. Ale nie jest to takie proste organizacyjnie: przykładowo, na Politechnice Śląskiej studenci zagraniczni uzyskaliby w ten sposób dostęp do zasobów licencjonowanych, a zdarza się, że licencjodawca zastrzegł, iż zasoby te mogą być wykorzystywane np. przez maksymalnie określoną liczbę osób. W takiej sytuacji nie możemy każdemu studentowi partnerskich uczelni ot tak, po prostu z definicji umożliwić dostęp do systemu, bo musiałby on objąć sto kilkadziesiąt tysięcy osób – nie mówiąc o pracownikach. Cały ten proces musi być więc przeprowadzony z rozsądkiem: otwierajmy to, co można otworzyć. Bardzo mocno nad tym pracujemy: na razie dostęp do zasobów odbywa się poprzez login danej uczelni, być może w przyszłości zostanie to zorganizowane inaczej.

Czy studenci wiedzą już, że Politechnika Śląska jest częścią EUI, czy to się jeszcze musi do ich świadomości przebijać? U pana w gabinecie logotyp konsorcjum wisi, ale na billboardach promujących rekrutację go nie ma. To jest istotne dla studentów – czy jeszcze nie? 
Muszę przyznać, że w tegorocznej rekrutacji nie chcieliśmy wprowadzać dodatkowej niewiadomej dla kandydatów – oni jednak mogliby nie wiedzieć jeszcze, o co tutaj chodzi, a kompleksowa oferta konsorcjum zostanie doprecyzowana w najbliższym czasie. Chcemy zatem zaczekać z pełną akcją informacyjną czy rekrutacyjną prowadzoną na zewnątrz do przyszłego roku akademickiego. Jednocześnie jednak w centrum kampusu funkcjonować będzie biuro EURECA-PRO, więc przechodzące osoby będą natrafiały na informację o EUI. Będzie można wejść, zapytać, poznać szczegóły. Zresztą o udziale w EUI stale rozmawiamy ze studentami, samorządem, zespoły studentów startują i wygrywają międzynarodowe konkursy w ramach konsorcjum. W zasadzie nie ma też tygodnia, by na naszej stronie internetowej nie pojawiał się jakiś komunikat z logiem EURECA-PRO. Świadomość musi się budować – pracownicy, doktoranci, studenci, cała wspólnota akademicka musi wiedzieć, że coś takiego istnieje – i nie dla kogoś innego, tylko właśnie dla nich. Tylko wtedy będą mogli z takiego wsparcia skorzystać w najkorzystniejszy dla każdego sposób.

Dziękujemy za rozmowę.